Czystość kontinuum umysłu i zakres zaawansowany

Nieświadomość, zakłócające emocje i karmiczne następstwo nie mają początku

Ustaliliśmy, że każdy z nas ma jednostkowe kontinuum umysłu bez początku i bez końca i że będziemy doświadczać odradzania się. Od czasu bez początku to kontinuum umysłu było połączone z nieświadomością lub, mówiąc prostym językiem, z umysłowym zamętem. Ta nieświadomość dotyczy przyczyn i skutków zachowań, tego, że nieszczęśliwość pochodzi z zachowań destrukcyjnych, zaś szczęśliwość z konstruktywnych oraz z nieuprzytamniania sobie rzeczywistości – rozumienia w jaki sposób my istniejemy, w jaki sposób istnieją inni i jak istnieją wszystkie rzeczy. W oparciu o tę nieświadomość pojawiają się zakłócające emocje i postawy (nastawienia) i z powodu tych emocji działamy w sposób destrukcyjny, bądź konstruktywny, lecz połączony z zamętem i to pozostawia następstwa karmiczne w kontinuum naszego umysłu.

Jak następstwo karmiczne przenosi się w kontinuum umysłu

Karmiczne skłonności i potencjały nie są, ani formą zjawiska fizycznego, ani sposobem uświadamiania sobie czegoś. Są po prostu przypisywane do naszego kontinuum umysłu. To jak picie kawy – piliśmy kawę przedwczoraj, wczoraj, dzisiaj, a zatem jako sposób zebrania tego razem, moglibyśmy powiedzieć, że występuje skłonność do picia kawy. Skłonność nie jest czymś fizycznym, nie jest jakimś sposobem uświadamiania sobie czy poznawania czegoś, lecz jedynie sposobem działania czegoś, co można przypisać temu ciągowi podobnych zdarzeń.

Nieświadomość, zakłócające emocje i postawy (nastawienia) można widzieć w kategoriach skłonności odpowiadających za ich kontynuację. W końcu, tak samo jak nie pijemy kawy w każdej minucie dnia, również nie czujemy gniewu w każdej minucie. Występuje jednak ciągłość i wyjaśnia się ją w kategoriach skłonności. To poprzez skłonności przypisywane do naszego kontinuum umysłu przenosiły się nieświadomość, zakłócające emocje i następstwa karmiczne i będą one dalej przenoszone, o ile nie zrobimy czegoś, by je zatrzymać.

Czepianie się prawdziwie ustalonego istnienia

Nieświadomość rzeczywistości leżąca u podłoża zakłócających emocji i również naszych przymusowych zachowań karmicznych opiera się o to, że umysł tworzy wrażenie istnienia rzeczy w pewien niemożliwy sposób. W istocie nasz umysł czyni to w każdej chwili. Czepiając się prawdziwie ustalonego istnienia postrzegamy te zwodnicze przejawienia i wierzymy, że one odpowiadają rzeczywistości. Nieświadomi nie wiemy, że to nie jest prawda.

Czepianie się prawdziwie ustalonego istnienia oraz nieświadomość, zakłócające emocje i postawy, a także zależne od niego skłonności karmiczne i potencjały stanowią zaciemnienia emocjonalne. One przeciwdziałają wyzwoleniu. Nawyki tego czepiania się nie tylko powodują powstawanie tego czepiania się, lecz również powodują powstawanie złudnych pozorów prawdziwie ustalonego istnienia – niemożliwego sposobu istnienia. Czynią tak ciągle, a więc są one “stałymi nawykami”. Stanowią zaciemnienia poznawcze, które uniemożliwiają osiągnięcie wszechwiednego wyzwolenia. Przed wyzwoleniem nawyki te powodują powstawanie zarówno mylącego tworzenia pozorów, jak również czepiania się zarówno postrzegania tych pozorów, jak i przekonania o nich. Po wyzwoleniu, lecz przed oświeceniem, nadal powodują powstawanie tworzenia pozorów, lecz czepiania się jedynie w znaczeniu postrzegania owych pozorów. Nie powodują już dłużej powstawania przekonania o tym, że owe pozory odpowiadają rzeczywistości.

Niekonceptualne poznanie pustki (pustości), nie istnienia niczego takiego jak sposób istnienia odpowiadający temu, co się jawi pozornie, usuwa w nas każde z tych zaciemnień, zależnie od siły motywującej stojącej za tym zrozumieniem – wyrzeczenia się lub zarówno wyrzeczenia się i bodhiczitty.

Znaczenie prawdziwie ustalonego istnienia

Występuje więc wiele poziomów niemożliwych sposobów istnienia, wiele poziomów subtelności pozorów stwarzanych przez umysł. Zaś na poziomie najgłębszym, najbardziej subtelnym, występuje pozór czegoś zwanego „prawdziwie ustalonym istnieniem”. To prawdziwie ustalone istnienie rozmaicie definiuje się w różnych indyjskich buddyjskich systemach założeń filozoficznych, lecz my popatrzymy głównie na definicję podawaną przez prasangikę, tak jak ją rozumie tradycja gelug.

O czym tu mówimy? Mówimy o czymś, co ustanawia istnienie czegoś. Nie mówimy tu o sposobie istnienia, lecz o tym, co ustanawia istnienie czegoś. To jest coś innego i jest to subtelne. Nie jest to łatwe słowo „ustanowić”. Coś dowodzącego, że coś istnieje. Zatem bardzo uproszczoną rzeczą, która wykazywałaby istnienie czegoś, jaką znajdujemy we wcześniejszych systemach założeń filozoficznych, byłoby spełnianie przez nią jakiejś funkcji. To dowodzi lub wykazuje, że ona istnieje. Tak jest w niższych systemach założeń.

Kiedy system prasangiki mówi o tym prawdziwie ustalonym istnieniu, oznacza to pewien pozór występowania po stronie danego przedmiotu czegoś, co ustanawia jego istnienie. Ustanawia je, albo własną mocą, albo w połączeniu z innymi czynnikami koncepcyjnego etykietowania myślowego.

Kiedy rozumiemy pustkę, to pojmujemy nieobecność jakiegoś rzeczywistego przedmiotu odniesienia dla tych niemożliwych sposobów istnienia. Nie ma żadnej takiej rzeczy. Takie istnienie nie odnosi się do niczego realnego. Na przykład możemy powiedzieć: „Mam wielki dom” albo „Mam silne ciało”. To jest chyba lepszy przykład. Sposób, w jaki umysł sprawia, że ono się jawi, jest taki jakby było coś po stronie ciała, co czyni je silnym. Bez zależności od czegokolwiek. „Jestem silny, zdrowy”. Oczywiście, nie jawią się nam wszystkie przyczyny tego, że bycie silnym zależy od dobrego zdrowia, dobrego pożywienia, ćwiczeń itd., nie ukazują się nam. Silne ciało nie wydaje się z nich powstawać, ale wydaje się być silnym ciałem ze swej własnej strony, gdy patrzymy na nie w lustrze.

Gdyby bycie silnym ciałem było ustanawiane od strony ciała, wtedy powinno ono być silne w każdej sytuacji, nawet w porównaniu z innymi rzeczami. Choć w istocie, w porównaniu z ciałem dziecka jest silne, ale w porównaniu z ciałem dorosłego samca goryla, nie jest silne. Jest słabe. Bycie silnym powstaje więc w zależności od innych czynników. W zależności od czego zatem powstaje? Zależy ono nie tylko od odżywiania się i ćwiczeń oraz rzeczy, z którymi je porównujemy, lecz również od słowa i koncepcji „silnego”.

My tylko codziennie, po prostu, robimy rozmaite rzeczy, nieprawdaż? Zatem jakoś wyszczególniamy rozmaite czynniki z tego, co robimy codziennie i na podstawie tego mamy koncepcję „silnego”. A potem są te pozbawione znaczenia dźwięki, które jaskiniowcy, czy ktokolwiek kto zapoczątkował nasz ludzki język, poskładali i przedstawili tę koncepcję przy pomocy dźwięku. W ten sposób uzyskaliśmy słowo „silny”. Cóż zatem ustanowiło, że dane ciało jest silne? Jedyną rzeczą, o której moglibyśmy powiedzieć, że to ustanawia zaledwie „myślowe etykietowanie” – tak się to nazywa. Bycie silnym, jest zaledwie czymś, do czego odnosi się słowo i koncepcja „silnego” jest przypisana danej podstawie. Jednak od strony tej podstawy nie występuje nic, co by ustanawiało, że jesteśmy silni. Nic dającego się znaleźć.

Moglibyśmy jednak zapytać: „Ale czy nie ma cech określających bycie silnym np. – możemy podnieść 100 kilo itd.? Czyż nie jest to cechą określającą ‘silne’ od strony przedmiotu?” Nie. Ponieważ tę cechę określającą również wymyślili ludzie i czyjś umysł wymyślił tę koncepcję „silnego”, i wymyślono definicję, umieszczono ją w słowniku i tak oto mamy określenie „silne”. Jednak jest to coś skonstruowane całkowicie przez myśli. Kiedy myślimy, umysł wytwarza takie pozorne wrażenie, jak gdybyśmy po prostu widzieli ciało i ono było silne. „Właśnie zrobiłem 100 pompek. Jestem silny”. Jak gdyby to istniało całkowicie samodzielnie jako silne.

Teraz w oparciu o ten pozór i wiarę weń, że odnosi się on do czegoś rzeczywistego, następnie wyolbrzymiamy cechy tego i przywiązujemy się do tego, i budzi się w nas duma i arogancja. Patrzymy na kogoś, kogo uznajemy za silniejszego i stajemy się zazdrośni. „Dzisiaj nie dałem rady zrobić 100 pompek. Dałem radę zrobić tylko 50.” Wpadamy w złość. Podobnie nabawiamy się wszystkich tych zakłócających emocji na podstawie wiary w pozór czegoś, co jest jednak niemożliwe.

Jednak nie oznacza to, że konwencjonalnie ujmując, nie ma żadnej takiej rzeczy, jak bycie silnym. Konwencjonalnie, w kategoriach ludzkich nazw, koncepcji itp., jesteśmy silni. To nie jest problemem. Wcale nie mówimy, że nic nie istnieje. Również bycie silnym istnieje, ujmując to konwencjonalnie, w zależności od słowa i koncepcji oraz w porównaniu z dzieckiem itd. Jednak nic od strony „silnego” nie ustanawia tego, że jesteśmy silni. Nic od strony podstawy przypisywania czyli tego, czemu się to przypisuje, ani w rozumieniu konwencjonalnym, ani w ostatecznym.

To jest krótkie objaśnienie. Jednak im więcej się nad tym zastanawiamy i myślimy w sposób logiczny, jak to jest niemożliwe, że jeśli byłoby coś od strony samego przedmiotu, co czyniłoby nas silnymi, że powinniśmy być silni niezależnie od jakiejś choroby, niezależnie od podeszłego wieku, niezależnie od czegokolwiek. Kiedy posłużymy się logiką itp., dostrzegamy, że to jest niedorzeczność.

Pustka (pustość)

Kiedy więc skupiamy się na pustce (pustości), skupiamy się na tym, że „nie ma takiej rzeczy”. Jest to całkowity brak jakiegoś rzeczywistego przedmiotu odniesienia dla tego pozoru prawdziwie ustanowionego istnienia. To nie odnosi się do niczego rzeczywistego. Nigdy nie istniało. Inaczej określa się to, że nie występuje żadna rzecz „na poparcie” tego pozoru czegoś niemożliwego. Nic go nie popiera w sensie bycia czymś, do czego tamto się odnosi. Kiedy pojawia się czyjś cień na okiennej zasłonie, jest to poparte istnieniem jakiejś rzeczywistej osoby rzucającej ten cień. Tutaj zaś, pomimo występowania pozoru prawdziwie ustanowionego istnienia, podobnie do tamtego cienia, nie stoi za tym nic, co by ze swojej strony ten pozór popierało.

Tak więc skupiając się na pustce i będąc całkowicie tym pochłonięci – jest to techniczne określenie w sensie doskonałej koncentracji nad czymś, zatem kiedy całkowicie pochłania nas pustka, to „nie ma takiej rzeczy” i kiedy skupiamy się na tym, że „nie ma takiej rzeczy”, w tym czasie umysł nie tworzy pozorów jakiegoś prawdziwie ustanowionego istnienia czegoś i nie wierzy w to. Mówimy tu o sytuacji, w której powyższe zachodzi w sposób niekonceptualny. Kiedy to jest konceptualne, miesza się z kategorią pustki. Nie wejdę w szczegółowe omawianie znaczenia tego stwierdzenia. Jest to coś niezwykle złożonego.

Emocjonalne i poznawcze zaciemnienia nie są częścią zasadniczej natury umysłu

Pamiętamy o tym, że pozbycie się zaciemnień emocjonalnych to wyzwolenie, zaś pozbycie się zaciemnień poznawczych to wszechwiedzący stan Buddy. Pamiętamy również, że te zakłócające emocje powodują samsaryczne odradzanie się, jak to opisuje dwanaście ogniw (współzależnego powstawania – przyp. tłum.). Pochodzą one z czepiania się prawdziwie ustalonego istnienia i uniemożliwiają wyzwolenie. Zaciemnienia poznawcze odnoszą się do tworzenia pozorów prawdziwie ustalonego istnienia, zaś to pochodzi ze stałych nawyków owego czepiania się. Kiedy zaś umysł wytwarza pozory prawdziwie ustanowionego istnienia rzeczy, sprawia, iż rzeczy jawią się, jako całkowicie niezależne i niepowiązane ze sobą wzajemnie. Z tego powodu nie widzimy wzajemnych połączeń wszystkiego, szczególnie pod względem przyczyny i skutku, zatem nie jesteśmy wszechwiedzący. Nie wiemy, jak najlepiej pomóc każdemu, jakie są przyczyny ich problemów i jakie będą skutki czegoś, czego ich nauczymy.

Kontinuum umysłu było „plamione” określonymi zaciemnieniami emocjonalnymi i zaciemnieniami poznawczymi bez początku. To dlatego ani nie jesteśmy wyzwoleni z samsary, ani wyzwoleni, lecz czy da się usunąć te splamienia zaciemnień emocjonalnych i poznawczych? Czy są one częścią zasadniczej natury tego umysłu przejrzystego światła, czy też są czymś, co nazwalibyśmy „ulotnymi splamieniami”? Zaś gdyby miały być częścią natury umysłu, cechą określającą umysłu, aktywności umysłu, to powinny być obecne w każdej pojedynczej chwili. Jednak nie są. Są przypadki, jak dopiero co powiedziałem, całkowitego pochłonięcia oraz umysłu przejrzystego światła śmierci, kiedy one nie występują. To dowodzi, że one nie są częścią natury umysłu.

Zaciemnienia emocjonalne i poznawcze można usunąć na zawsze

Pojawia się zatem pytanie „Jeśli te ulotne splamienia nie są zasadniczą częścią czy definiującą cechą umysłu przejrzystego światła, to czy mogłyby one ustać na zawsze?” Na zawsze, pamiętajmy, że jest to prawdziwe ustanie – trzecia szlachetna prawda. Prawdziwe ustanie jest wtedy, kiedy one znikają na zawsze. Ponieważ skłonności i nawyki można przypisać do umysłu przejrzystego światła oraz do umysłu całkowicie pochłoniętego pustką, a więc co powoduje, że kiedy wychodzimy z tych stanów one pojawiają się ponownie. Jak zatem pozbyć się ich tak, żeby już się ponownie nie pojawiały?

Skłonności i nawyki przypisuje się ciągowi podobnych zjawisk. Tylko wtedy możemy mówić, że jest jakaś obecnie występująca, obecnie przejawiająca się tendencja w kontinuum umysłu, jeśli możliwe są przyszłe powtórzenia tego, co się właśnie powtarza. Jeśli nie będzie już mogło być żadnych przyszłych wystąpień tego czegoś, to możemy jedynie powiedzieć, że występowała jakaś uprzednia, jakaś przeszła skłonność albo nawyk, lecz nie występuje obecnie. Czy to rozumiemy? Powiedzmy, że mam skłonność do pisania prawą ręką. To jest obecnie występująca skłonność. Ona teraz występuje. Obecnie jest tu, ponieważ nadal będę mógł pisać prawą ręką w przyszłości. A gdy w wypadku tracę prawą rękę czy nadal mam nawyk pisania prawą ręką? Nie. Miałem kiedyś nawyk pisania prawą ręką, lecz teraz nie mogę już pisać prawą ręką, bo jej nie mam. Jest to więc jedynie przeszła skłonność czy nawyk, nie coś obecnego. Jeśli więc możemy zapobiec ponownemu pojawieniu się kiedykolwiek tego stwarzania pozorów prawdziwego istnienia i wierzenia weń, to wtedy te skłonności i nawyki skończą się na zawsze. Nigdy już nie powrócą.

Niekonceptualne pochłonięcie pustką usuwa czepianie się prawdziwie ustalonego istnienia

Dlatego im więcej możemy pozostawać niekonceptualnie w pochłonięciu pustką, w którym nie występują żadne pozory prawdziwego istnienia, nie występuje czepianie się go, tym coraz słabsze stają się wspomniane skłonności i nawyki. Pamiętajmy, że nieświadomość wszystkich zakłócających emocji opiera się na przekonaniu o tym, że te śmieci, ten pozór odnosi się do czegoś rzeczywistego, zaś tu doświadczamy coraz bardziej tego, że to nie odnosi się do niczego rzeczywistego. Im bardziej pochłania nas pustka, tym szybciej, ostatecznie, przestajemy wierzyć, że ten pozór odnosi się do czegoś rzeczywistego. Zatem ta skłonność będzie coraz to słabła i w końcu skończy się wraz z pozbyciem się zaciemnień emocjonalnych oraz osiągnięciem wyzwolenia. Ponieważ to właśnie nieświadomość sprowadza działania karmiczne prowadzące do karmicznego następstwa oraz to właśnie zakłócające emocje uaktywniają to karmiczne następstwo do stwarzania przyszłych odrodzeń. Wszystko to jest opisane przez dwanaście ogniw współzależnego powstawania. Kiedy nie ma niczego, co mogłoby uaktywnić karmiczne następstwo tych skłonności itp. własnej karmy, niczego  uaktywniającego ją oraz nie występuje już zasiewanie dalszego karmicznego następstwa, wtedy samsaryczne odradzanie kończy się na zawsze.

I jeśli możemy zawsze pozostawać skupieni na pustce, co robilibyśmy jako Budda, pozostając całkowicie na zawsze pochłonięci pustką, to nie występowałyby już dłużej żadne pozory prawdziwie ustanowionego istnienia. Umysł nie wytwarzałby ich i bylibyśmy wszechwiedzący, ponieważ moglibyśmy wtedy postrzegać wzajemne związki wszystkiego. W taki właśnie sposób ustalamy istnienie wyzwolenia i oświecenia oraz możliwość ich osiągnięcia.

Bezwysiłkowe wyrzekanie się jako siła stojąca za zrozumieniem pustki dla osiągnięcia wyzwolenia

Umysł pojmujący pustkę musi mieć określoną siłę. Moglibyśmy zrozumieć pustkę po prostu w ramach intelektualnych wprawek podczas zajęć na uniwersytecie i takie zrozumienie nie miałoby w sobie zbyt wiele siły. W istocie mogłoby wręcz prowadzić do wielkiej arogancji. Jednak, jeśli za tym zrozumieniem stoi wspierająca je siła wyrzeczenia się, to wtedy ma ono wystarczająco dużo energii, żeby móc pozbyć się skłonności do zakłócających emocji, jak i samych tych zakłócających emocji.

Dlaczego? Ponieważ wyrzekamy się skutków tych zakłócających emocji oraz skłonności do nich. Wyrzekamy się samsarycznego odradzania się. Od tego właśnie jesteśmy zdecydowani się uwolnić i gotowi jesteśmy porzucić przyczyny tego. Tym, czego się wyrzekamy, jest trzecia forma cierpienia – wszechobejmujące cierpienie skupisk. Mam na myśli to, że każdy może się czegoś wyrzec, nie chcemy już więcej doznawać bólu. To nie jest żadne wielkie osiągnięcie. Również zwierzę mogłoby coś takiego mieć. Zaś wiele innych religii wyrzeka się światowej szczęśliwości na rzecz pójścia do jakiegoś raju. Samo wyrzeczenie się nie jest więc czymś wyjątkowo buddyjskim. Zatem tym, czego się wyrzekamy, jest trzeci rodzaj cierpienia, którym jest samsara. To jest podstawa samsary. Jest to więc bardzo ważne.

Wyrzekanie się samsary – postanowienie o byciu wolnym

Co charakteryzuje samsarę? To, że są w niej wzloty i upadki. Czasem czujemy się dobrze. Czasem nie czujemy się dobrze. Czasem czujemy się szczęśliwi. Czasem czujemy się nieszczęśliwi. I to wznosi się i opada, i nie mamy żadnego sposobu przewidzenia, jak będziemy się czuć za chwilę. A nawet mając dobre samopoczucie, musimy się z nim rozstać, nie jesteśmy zadowoleni „Nie czuję się wystarczająco dobrze” itp. To jest to samsaryczne położenie, którego się wyrzekamy. Zatem nie wyrzekamy się istnienia. Nie wyrzekamy się życia. Wtedy, oczywiście, pojawiają się opory myślowe „Ale gdyby życie nie miało tych wzlotów i spadków, itd., to byłoby puste, byłoby nudne. Te wzloty i spadki czynią je podniecającym itd.”. No cóż, przeanalizujmy to nieco głębiej. Nadal mamy skupiska składające się na każdą chwilę doznawania. Nadal mamy uczucia, lecz to nie są uczucia zakłócające i niepokojące. Jak powiedzieliśmy, doznajemy niezakłócającej szczęśliwości i zrównoważenia. Nie jest więc tak, że nie mamy w ogóle żadnych emocji. Nie mamy zakłócających emocji. Mamy miłość, mamy współczucie, mamy szczodrość, mamy cierpliwość, mamy sympatię itd., lecz bez zakłócających emocji.

Są to zatem rzeczy, z którymi pracujemy, żeby naprawdę stać się kimś należącym do pośredniego zakresu. Zatem o ile ufamy rzeczywiście temu, że jest możliwe, iż kontinuum umysłu, nasze kontinuum umysłu, nie tylko trwa wiecznie, lecz z natury nie jest splamione żadnymi emocjonalnymi zaciemnieniami, to wtedy uzyskujemy przekonanie o tym oraz przekonanie o możliwości położenia im kresu na zawsze. Dlatego poprawnie rozpoznajemy to, czego się wyrzekamy oraz co wyniknie z tego, kiedy będziemy arhatem, kiedy to wszystko jest jasne i jesteśmy tego pewni, to wtedy jesteśmy na drodze do stania się naprawdę osobą należącą do zakresu pośredniego.

Bezwysiłkowa bodhiczitta jako siła stojąca za zrozumieniem pustki dla osiągnięcia oświecenia

Na etapie zaawansowanym, kiedy jako siłę umysłu pojmującego pustkę mamy siłę celu bodhiczitty, to może on na zawsze skupiać się na pustce i pozbyć się również zaciemnień poznawczych.

Dlaczego? Przede wszystkim mamy kontinuum umysłu niemające początku ani końca i jest ono niesplamione tymi dwoma zaciemnieniami. Każdy je ma. To jest pierwsza rzecz, z której musimy zdać sobie sprawę. Na podstawie tego podchodzimy do każdego ze zrównoważeniem. Tak więc pomimo tego, że umysł sprawia, że to się jawi w inny sposób, to kiedy widzimy jakieś kontinuum umysłu, które z powodu swojej karmy jest obecnie połączone z ciałem owada, nie oznacza to, że to kontinuum umysłu jest od swojej strony ustanowione, jako owadzie kontinuum umysłu. Nie występuje żadna taka rzecz, jak owadzie kontinuum umysłu, czy męskie lub żeńskie, meksykańskie czy jakiekolwiek. Zaś nasze własne kontinuum umysłu, musimy to podkreślić, jest pozbawione istnienia na niemożliwe sposoby jakby istniejąc samo z siebie otoczone wielkimi murami i niezależnie. To jest niedorzeczne. Wszystkie kontinua umysłu współdziałają ze sobą wzajemnie i podlegają swoim wzajemnym wpływom w kategoriach tego, czego doświadczamy.

Wtedy dokładamy do tego czynnik czasu bez początku i w następstwie tego mamy, iż nie tylko wszyscy pomagaliśmy sobie kiedyś nawzajem, lecz wszyscy byliśmy kiedyś dla siebie nawzajem matkami, ojcami itp. Zaś każdy chce być szczęśliwy, a nikt nie chce być nieszczęśliwy – to jest podstawowa zasada każdego kontinuum umysłu. Zatem na tej podstawie wszyscy jesteśmy sobie równi. Do tego wszyscy jesteśmy ze sobą wzajemnie połączeni i wszyscy mamy coś, co nazywamy Naturą Buddy, co oznacza podstawową czystość kontinuum umysłu pozwalającą wszystkim stać się oświeconymi – nie tylko nam. Dlatego jesteśmy przekonani o tym, że każdy może osiągnąć wyzwolenie i oświecenie. Jeśli zmierzamy do pomagania każdemu w osiągnięciu wyzwolenia i oświecenia, to musimy wcześniej uwierzyć, że oni mogą istotnie to osiągnąć, nieprawdaż? A kiedy pojmujemy pustkę kontinuum umysłu czy umysł przejrzystego światła, czy jakkolwiek zechcemy to sformułować, to rozumiemy, że można wywierać wpływ na innych i im pomagać. Taka przyczynowa zależność pomiędzy kontinuami umysłu jest możliwa – bez wyolbrzymiania tego, co możliwe, ani wypierania tego, co możliwe – na podstawie rzeczywistego rozumienia przyczyny i skutku.

Tak więc już choćby z powodu tego czynnika, to wielkie współczucie jest nakierowane absolutnie na każdą istotę, w oparciu o zrozumienie tego, że wszyscy mogą w równym stopniu osiągnąć wyzwolenie i oświecenie, a zatem jest właściwe, żebyśmy pracowali na rzecz tego. Możemy więc widzieć i postrzegamy wzajemne połączenie wszystkiego – może nie bardzo jasno, lecz przynajmniej pojmując tę zasadę – i teraz zaczynamy rozumieć, jak bardzo ogromna może być siła tego i może działać, jako przyczyna rzeczywistego osiągnięcia wszechwiedzącego umysłu Buddy oraz że ma ona ten poziom rozległości.

Zatem cel bodhiczitty opiera się teraz na tym współczuciu i braniu odpowiedzialności za doprowadzenie każdego do oświecenia. Nazywa się to „wyjątkowym postanowieniem”. W oparciu o to i pobudzeni tym, zdając sobie sprawę, że tylko wtedy, jak staniemy się Buddą, będziemy mogli pomóc innym w pełni, ponieważ pozbędziemy się wtedy nie tylko zaciemnień emocjonalnych, lecz również poznawczych ,będziemy wówczas skupieni na własnym oświeceniu, niemającym jeszcze miejsca. Nie chcemy tu używać słowa „przyszłe”, żeby nie wprowadzać zamętu. Buddyjskie koncepcje czasu bardzo różnią się od zachodnich koncepcji przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie mylmy ich więc ze sobą. Mam na ten temat obszerny artykuł na swojej stronie internetowej. „Jeszcze niezaistniałe”. Zatem mówimy tu o własnym jednostkowym oświeceniu, które odnosi się do trzeciej i czwartej szlachetnej prawdy – prawdziwego ustania dwóch rodzajów zaciemnień oraz prawdziwych umysłów ścieżki, które jeszcze nie miały miejsca w kontinuum umysłu, lecz mogą nastąpić.

Skupianie się na własnym jeszcze niezaistniałym jednostkowym oświeceniu

Kiedy mówimy o „przyszłości” w zachodnim kontekście, brzmi to tak, jakby przyszłość działa się gdzieś hen daleko. Gdybyśmy tylko mogli poruszać się szybciej od światła, to dogonilibyśmy przyszłość i dotarlibyśmy do przyszłości. To jest całkowicie różne od rozumienia buddyjskiego. W buddyzmie mówimy o czymś już nie mającym miejsca, o czymś obecnie mającym miejsce i o czymś jeszcze niezaistniałym. Tylko wtedy jeśli coś jest możliwe, to możemy mówić o tym, jako o jeszcze niezaistniałym. Nasze oświecenie nie ma miejsca teraz, lecz może się wydarzyć w oparciu o czystość kontinuum umysłu oraz zbudowanych tam przyczyn, takich jak sieć pozytywnej siły i głęboka świadomość, czyli na skutek tzw. „nagromadzenia zasługi i mądrości”. To jeszcze-nie-mające-miejsca oświecenie jest przypisywane przyczynie i podstawie, którą jest czystość umysłu.

Oto na czym się skupiamy: na własnych jednostkowych, jeszcze niezaistniałych: trzeciej i czwartej szlachetnej prawdzie oraz oświeceniu. I jesteśmy przekonani o tym, że to jest możliwe, ponieważ już wykazaliśmy, że możliwe jest prawdziwe ustanie zaciemnień emocjonalnych i poznawczych. Są one splamieniami ulotnymi. Nie są częścią natury umysłu. Zmierzamy wtedy, wzbudzając bodhiczittę, ku posiadaniu ogromnego, przeogromnego zakresu umysłu. To jest mahajana – rozległy pojazd umysłu. To nie jest jakiś tam pojazd, nie mówimy o jakimś samochodzie. Mówimy o rozległym pojeździe umysłu, który zabierze nas gdzieś. Zabierze nas do oświecenia. Jest on przeogromny, ponieważ myślimy pod kątem wszystkich istot, wszystkich kontinuów umysłu oraz wzajemnych związków pomiędzy nimi wszystkimi i o absolutnej czystości naszego własnego kontinuum umysłu oraz o czystości kontinuum umysłu każdego, a to wszystko jest po prostu niewiarygodnie rozległe. I daje to nam siłę do zrozumienia pustki i również do odcięcia nawyków nieświadomości. Innymi słowy, możemy wtedy na zawsze pozostawać w tym absolutnym pochłonięciu pustką.

Wyrzekanie się nie unieważnia radowania się zwyczajnym życiem

Zatem mamy zakres pośredni i zakres zaawansowany. Chcemy przekształcić siebie w osoby w niewysilony sposób przebywające w tym zakresie przez cały czas. Poziom pośredni – wszystko, co spotykamy w swoim samsarycznym istnieniu, postrzegamy jako formę cierpienia. Co to oznacza? Czy oznacza to, że już nigdy niczym się nie cieszymy i jesteśmy stale ponurzy? Nie, lecz nie dajemy się oszukać temu, co widzimy. Widzimy, że to – mam na myśli nawet tylko na naskórkowym poziomie – że to powstało w oparciu o przyczyny i warunki oraz że się zmieni i nie będzie trwać. Zaś wszelka szczęśliwość jakiej doznajemy, zmieni się i nie będziemy mieć jej dość itd. Dlatego po prostu cieszymy się tym, co ma miejsce, nie mając żadnych z tym problemów. Mam na myśli, że świetnie, ten posiłek sprawia nam przyjemność. On się jednak skończy i potem będziemy głodni. Tego chcemy się pozbyć, lecz w międzyczasie musimy jeść. Zatem jedząc cieszymy się tym, lecz nie robimy żadnej wielkie sprawy z cieszenia się tym. Żadnych tam „Cudowności i jakież to fantastyczne”, nic takiego, jedynie spokój. Nie wyolbrzymiamy niczego.

Realistyczna postawa wobec ciał osób, które nas pociągają

Cóż to zatem oznacza na poziomie praktycznym? Jakiego rodzaju postawę przyjmujemy? Powiedzmy, że w odnoszeniu się do ludzi, niektórzy z nich bardzo nas pociągają i pragniemy ich, zaś na innych się złościmy itd. Nawet, jeśli nie możemy zastosować tu zrozumienia pustki, to możemy posłużyć się bardziej doraźnymi środkami zaradczymi. Czymś bardzo, bardzo pomocnym. Wizualizacją. Zatem próbujemy sobie wyobrazić, iż mamy wzrok rentgenowski i patrzymy na szkielet – wyobrażamy sobie szkielet tej osoby lub dużo skuteczniejsze obdzieranie ze skóry, co podpowiada nam Śantidewa. Wyobrażamy sobie daną osobę czy zwierzę jedynie w kategoriach mięśni, jelit, żołądka, płuc itp. oraz myślimy o tej osobie – bez względu na to, jak bardzo jest pociągająca czy odrażająca oraz jak bardzo się na nią złościmy – że zachowuje się pod wpływem zakłócających emocji itd. Będą bolały ją plecy i będzie miała to, i tamto. Taka wizualizacja rozprasza ów pociąg czy ową odrazę albo złość, które się, naprawdę, opierają wyłącznie na powierzchownych pozorach. To bardzo, bardzo pomaga, jeśli można zacząć tak sobie wizualizować przez cały czas.

Zatem wyrzekamy się. Nie chcemy odczuwać tego pociągu, nie chcemy odczuwać tego wstrętu. To wyłącznie powoduje problemy, powoduje nieszczęśliwość, cierpienie, trudne sytuacje. Dlatego zdecydowanie postanawiamy uwolnić się od tego. Bycie wolnym od tego oznacza konieczność stosowania jakichś środków przeciwdziałających w celu przeciwstawienia się temu. To nie jest jedynie pobożne życzenie i nic nie robienie. „Ojej, może moje zakłócające emocje sobie pójdą, jeśli będę się wystarczająco mocno modlić”.

Spoglądamy teraz głębiej w daną osobę i widzimy jej wnętrze, cóż, ono jest prawdziwe i jest tu. Nie jest to coś, co jest fantazją. Lecz również jest tu obecna powierzchowność danej osoby. Nie zaprzeczamy powierzchowności. Na koniec dochodzimy do punktu, w którym nie jesteśmy już tak bardzo pod wpływem tamtego pożądania itd. Wtedy możemy cieszyć się pięknem jakiejś osoby, pięknem kwiatu lub pięknem posiłku i nie być przez nie wytrącani z równowagi, ponieważ rozumiemy głębszy poziom tego. I zaczynamy dostrzegać piękno o wiele większej ilości rzeczy, niż przedtem.

Zatem w zakresie pośrednim skupiamy się wtedy na wyrzekaniu się tych zakłócających emocji oraz całego samsarycznego położenia sprowadzanego przez nie. Taki jest nasz zasięg skupienia. Jednak w wersji Dharmy lekkiej myśli się jedynie pod kątem obecnego życia. Zatem prawdziwą wersją jest myślenie pod kątem tego, że jeśli nie pozbędziemy się tych zakłócających emocji, to one będą się tylko napędzały dalej poprzez niekontrolowanie powtarzające się odradzanie, a tego z pewnością nie chcemy!

Myślenie zawsze o innych

Kiedy stajemy się osobą zaawansowanego zakresu, wtedy dostrzegamy i skupiamy się nie tylko na przezwyciężaniu własnych zakłócających emocji skierowanych ku wszystkim i wszystkiemu, lecz obejmujemy współczuciem wszystkich – widząc, że wszyscy znajdujemy się w tym samym położeniu. Wszyscy podlegamy wpływowi karmy i zakłócających emocji. Wszyscy doznajemy wzlotów i spadków cierpienia samsary. Wszyscy mamy podstawę do tego. Oraz jak bardzo jest to okropne, tak samo jak nasze własne położenie.

I skupiamy się na ich już niemającym miejsca byciu naszą matką, na ich obecnie mającym miejsce byciu owadem oraz na ich jeszcze nie mającym miejsca byciu Buddą i odnosimy się do nich na wszystkich trzech poziomach w oparciu o rozumienie czystości umysłu itd. Nie jest to zatem żadne łatwe osiągnięcie. Wcale nie. Jeśli możemy to żywić w stosunku do każdego a co powiecie na temat odczuwania tego jednocześnie wobec wszystkich? I nie mówimy jedynie o tych, którzy posiadają obecnie mającą miejsce postać ludzką.

Podsumowanie

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że kontinuum umysłu nie ma początku i końca, a zatem będą dalsze odrodzenia. Nie skupiamy się więc jedynie na tym, co ma miejsce obecnie, lecz myślimy w kategoriach tego, co jeszcze nie ma miejsca. I jeśli niczego nie zrobimy w związku z tym, to będzie się to tylko powtarzało bez końca w tym samsarycznym położeniu. Zatem pomimo tego, że od czasu bez początku było to zmieszane z emocjonalnymi zaciemnieniami, to można je usunąć na zawsze. Zatem występuje jeszcze niezaistniałe wyzwolenie, które możemy przypisać własnemu kontinuum umysłu. To samo dotyczy jego nie bycia z natury splamionym przez zaciemnienia poznawcze. Możemy zatem patrzeć do przodu ku jeszcze-nie-mającemu-miejsca oświeceniu w oparciu o własne kontinuum umysłu. I rozumiemy niezliczoną ilość innych kontinuów umysłu, będących dokładnie w tym samym położeniu oraz wzajemne powiązania nas wszystkich.

Tak więc odwracamy się od skupiania się jedynie na życiu obecnym i myślimy pod kątem przyszłości, innymi słowy o tym, co nadejdzie. Wtedy odwracamy się od skupiania się nad tym, co przychodzi w obrębie samsary i patrzymy do przodu ku stanowi wyzwolenia. Wówczas odwracamy się od skupiania się jedynie na tym aspekcie wyzwolenia i zwracamy swoją uwagę ku swojemu jeszcze-nie-mającemu-miejsca oświeceniu. Zatem każdy z tych etapów ma element wyrzekania się, odwracania się od czegoś, stąd mamy tu wyrzekanie się. Skupiamy się na własnym jeszcze-nie-mającym-miejsca oświeceniu, a więc jest to bodhiczitta. I wszystko to jest możliwe, ponieważ pojmujemy pustkę kontinuum umysłu.

To są te trzy główne aspekty umysłów ścieżki, które podkreśla Tsongkapa: wyrzeczenie się, bodhiczitta oraz zrozumienie pustki. Jeśli podążamy krokami lam-rim, szczerze biorąc za cel stopniowe stawanie się kimś posiadającym poszczególne trzy zakresy motywacji, to choć nie jest to łatwe zadanie, niewątpliwie możemy uczynić postęp na ścieżce ku staniu się Buddą i niesieniu pożytku wszystkim ograniczonym istotom.

Top