Związek pomiędzy ćwiczeniem wrażliwości a naukami buddyjskimi
“Rozwijanie zrównoważonej wrażliwości” to program, który opracowałem dla ćwiczenia się w osiąganiu równowagi emocjonalnej. Opiera się na naukach buddyjskich, dlatego wszystkie rozmaite praktyki w nim zawarte pochodzą ze źródeł buddyjskich, lecz jest to tego rodzaju ćwiczenie, które nie wymaga żadnego buddyjskiego przygotowania czy kontekstu, żeby móc się weń zaangażować. Opracowałem go zasadniczo z tego powodu, iż wiele osób mających problemy życiowe nie wie jak stosować nauki buddyjskie, żeby móc sobie z nimi poradzić. Osoby nie praktykujące buddyzmu również stają przed tego rodzaju problemami i nie zawsze mogą łatwo znaleźć metody radzenia sobie z nimi. Są to problemy związane z kwestią wrażliwości.
Trudność z zastosowaniem do tego metod buddyjskich polega na braku słowa ‘wrażliwość’ w sanskrycie czy języku tybetańskim. Żeby więc móc znaleźć w tradycji buddyjskiej metody mogące pomóc nam w tego rodzaju problemach, musimy przeanalizować, jakie, rzeczywiście czynniki wiążą się z wrażliwością.
Uważność i sposób odpowiadania
Kiedy to analizujemy, to stwierdzamy, że występują dwa składniki związane z ćwiczeniem własnej wrażliwości. Są nimi (1) uważność, innymi słowy, w jaki sposób zwracamy na coś uwagę oraz (2) sposób odpowiadania, czyli w jaki sposób reagujemy. Kiedy mówimy o wrażliwości, to, oczywiście, mówimy o wrażliwości emocjonalnej. Nie mówimy tu o uczuleniach ani tego rodzaju uwrażliwieniu.
Występują trudności w tym, w jaki sposób zwracamy na coś uwagę. Albo zwracamy zbyt wiele uwagi, albo zbyt mało, a następnie jak na to odpowiadamy, albo reagujemy na coś przesadnie, albo w ogóle nie reagujemy. Omawiane tu obszary, to (1) skutki naszych zachowań, zarówno w kategoriach skutków dla innych, jak i skutki dla nas samych oraz (2) położenie – innych osób i własne.
Kiedy zestawimy ze sobą wszystkie te czynniki, to występuje bardzo wiele ich wariantów z którymi możemy mieć problemy. Na przykład, nie zwracamy wystarczającej uwagi na wpływ naszego postępowania na innych lub nadmiernie obawiamy się tego wpływu na innych. Ktoś mówi coś do nas, a nasze uczucia doznają tak szybko zranienia, że reagujemy przesadnie lub też nie obchodzi nas, co myślą inni i nie dbamy o to, że możemy im akurat przeszkadzać itp. Moglibyśmy również zauważać, co się dzieje, lecz nie reagować ani nie robić nic. Moglibyśmy też rzeczywiście coś robić, lecz nie żywić w związku z tym żadnego uczucia, lub mieć niezrównoważony osąd własnej reakcji bądź poradzenia sobie z daną sytuacją. Wszystkie powyższe trudności wiążą się z zagadnieniem wrażliwości.
Powody opracowania tego program
Przygotowałem ten program pod koniec lat 90-tych, a budując go i rozważając rozmaite problemy, przed którymi stają ludzie, interesowały mnie przede wszystkim zależności, w jakie ludzie wchodzą w normalnych codziennych kontaktach z innymi – w pracy, w rodzinie, wśród przyjaciół itd. Opracowałem więc ten program i obejmuje on 22 ćwiczenia. Jest to więc bardzo pełny, obszerny program, dlatego opiszę go jedynie w małym stopniu.
Przejście przezeń zajmuje trzy lata uczestnicząc w zajęciach raz w tygodniu i pracując w sposób bardzo stopniowy, ostrożny i powolny. Nauczałem go dwukrotnie w Berlinie - za każdym razem przez trzy lata oraz w wielu krajach na całym świecie przedstawiałem wprowadzenie do niego i ludzie uznają ten program za bardzo skuteczny.
Czasy się jednak zmieniły. Kiedy go tworzyłem, było to przed pojawieniem się sieci społecznościowych – przed pojawieniem się wiadomości tekstowych i funkcjonowania w trybie wielozadaniowym - co dotyczy obecnie tak wielu ludzi. Wydaje mi się, że obecnie ludzie jeszcze bardziej potrzebują takich programów, ponieważ w odpowiedzi na cały ten postęp techniczny występuje teraz jeszcze więcej zaburzeń wrażliwości. Zrobiłem spis kilku przykładów takich zaburzeń równowagi, które szybko i łatwo przychodzą na myśl pod kątem naszych współczesnych sieci społecznościowych.
Zaburzenia wrażliwości w dobie sieci społecznościowych
Jesteśmy w czyimś towarzystwie, lecz w tym samym czasie esemesujemy albo rozmawiamy z kimś innym przez telefon. Jesteśmy całkowicie niewrażliwi na rzeczywistą obecność tej osoby –„Ona już nie istnieje, ona teraz nie jest istotna”, jakby wysłanie esemsesa do innego przyjaciela albo umieszczenie jakiegoś wpisu na Twitterze czy coś w tym rodzaju, było ważniejsze. To wielki brak wrażliwości, nieprawdaż?
Jest tu również spory problem z utrzymywaniem uwagi – nie poświęcamy uwagi drugiej osobie, w towarzystwie której się znajdujemy, albo też bez przerwy sprawdzamy wiadomości, wpisy w mediach społecznościowych itp. Są młodzi ludzie, którzy śpią z telefonem przy łóżku i nawet nie wysypiają się porządnie, a więc możemy widzieć u nich brak uważności co do skutków ich własnego postępowania dla nich samych, ponieważ następnego dnia są bardzo zmęczeni, mają kłopoty z koncentracją w szkole czy w pracy, tego rodzaju problemy. Wydaje się, że jesteśmy przewrażliwieni na punkcie chęci dowiedzenia się co myślą inni, co robią, czytania ich wpisów na Twitterze, Instagramie, Facebooku itd., lecz to w gruncie rzeczy jest przejaw niewrażliwości wobec nich, gdyż nasza główna troska to własne ja „Ja nie chcę niczego przegapić”. Nieprawdaż?
Albo robimy wiele rzeczy na raz – widzimy ludzi dookoła i niemal cały czas wielu z nich musi mieć słuchawki na uszach albo słuchać muzyki z tabletu – bez względu na to, co innego robią w tym samym czasie. Jaki jest tego skutek? Ich uwaga jest zawsze podzielona. Nigdy nie zwracają pełnej uwagi na rzeczy dziejące się wokół nich, na innych ludzi itp.
Skutki niewrażliwości
Przeczytałem niedawno w wiadomościach internetowych, że gdzieś miało miejsce morderstwo, strzelanina w wagonie kolejki podziemnej. Zapomniałem gdzie to było – czy w Nowym Jorku czy w San Francisco albo jeszcze gdzieś – i było nagranie z monitoringu pokazujące ludzi w tym wagonie. Większość pasażerów była tak zajęta telefonami komórkowymi, esemesowaniem, graniem w coś itp., przebywając we własnym małym świecie, że nawet nie zauważyli, że kogoś zabito w tym wagonie metra, w którym byli. Nawet nie podnieśli wzroku. Jest to skrajny przykład niewrażliwości, nie zwracania uwagi, bycia bez reszty pochłoniętym własnym małym światem, jak gdyby reszta świata nie istniała.
Niektórzy ludzie mają kłopot z odpowiadaniem innym w naprawdę szczery i ludzki sposób, dlatego przybierają jakieś fałszywe internetowe tożsamości i kontaktują się z innymi pod taką fałszywą tożsamością. Lub nie używają zbyt dobrego osądu i odpowiadają innym w sposób dalece zbyt oszczędny – innymi słowy, zamiast porozmawiać z kimś albo wejść w bliższy kontakt, wysyłają tylko esemesa. Lub też nie robią nawet tego, tylko umieszczają wpis na Twitterze, żeby mógł to również zobaczyć cały świat.
Występuje niewrażliwość na jakąkolwiek prywatność, jaką ktoś inny chciałby zachować. Jest też całe to zjawisko „lubię to” na Facebooku i naprawdę przejmowania się bardzo ilością tych „polubień” oraz wpadania naprawdę w przygnębienie, jeśli jest ich zbyt mało, co, znów, zasadniczo jedynie jest troszczeniem się o swoje „ja”. Ile osób „mnie” lubi? A czasem nasza emocjonalna reakcja nie dotyczy naprawdę tego, czy ktoś rzeczywiście nas lubi, czy nie, lecz bardziej dotyczy ilości „polubień” otrzymywanych przez „ja”. W tym więc znaczeniu dotyczy to „ja”.
Jest wreszcie niewrażliwość na nasze własne położenie, kiedy siedzimy w domu i oglądamy na Facebook’u wszystkie te zdjęcia z cudzych wakacji oraz jak się świetnie bawią, a wtedy mamy poczucie „Och, ja biedaczek, siedzę tu i mogę sobie tylko to pooglądać w komputerze”. Ludzie wpadają wtedy we większe przygnębienie, a więc są przesadnie wrażliwi na własne położenie, co potęguje Facebook. Wniosek jest taki, że teraz, nawet bardziej niż w przeszłości, ludzie potrzebują czegoś takiego jak ćwiczenie wrażliwości, aby to pomogło im w problemach, które stale się pogarszają z powodu nowych zjawisk w sieciach społecznościowych i technice.
Dwie nogi, na których postępuje ćwiczenie wrażliwości
Co można zrobić? Ten program obejmuje, jak powiedziałem, 22 ćwiczenia i działa w postępujących po sobie etapach. Lubię objaśniać całe to ćwiczenie jako opierające się czy stojące na dwóch nogach – dwóch niezbędnych fundamentach. Cały program zależy od tych dwóch fundamentalnych rzeczy, które musimy rozwinąć. Są to „spokojny umysł” i „troskliwe serce”, albo „troskliwa postawa”.
Spokojny umysł
Spokojny umysł oznacza, że wyciszyliśmy wszystkie rozmowy, osądy, rzeczy odciągające uwagę, muzykę i wszystkie pozostałe rzeczy toczące się w umyśle, tak więc jesteśmy rzeczywiście spokojni, poświęcamy uwagę i otwieramy się na drugą osobę lub otwieramy się na własne uczucia.
Pierwotnie, kiedy opracowałem ten program, miałem na uwadze problemy, które, oczywiście, ludzie nadal mają, związane z nadmiernym przejmowaniem się zadawalaniem innych. Dlatego nigdy nie uciszają swojej troski o to, ażeby rozważyć „Co ja sam czuję?” Często jest tak z ludźmi, którzy nigdy nie potrafią powiedzieć nie i z tego powodu podejmują się zbyt wielu rzeczy. Jest tak wtedy, kiedy mamy kontakty społeczne – są też ludzie, którzy nie utrzymują nawet kontaktów społecznych. Jeśli na okrągło słuchamy muzyki, to nie możemy naprawdę się wyciszyć i zobaczyć „Co ja odczuwam? Jakie są moje uczucia? Jakie są moje potrzeby?” Musimy uciszyć te zewnętrzne myśli.
W rzeczywistych kontaktach twarzą w twarz z innymi, ważne, żeby nie myśleć o czymś innym. „Kiedy ona się wreszcie zamknie i zostawi mnie w spokoju? Może mam jakąś wiadomość na swoim Facebook’u czy coś takiego, co przegapię, ponieważ marnuję tu czas na rozmawianie z nią”. Wszelkie tego rodzaju myśli. Inny przykład, który jest niezwykle dziwaczny, to sytuacja, kiedy rozmawiamy z kimś i nagle nachodzi nas myśl „Ojej, to co ona powiedziała jest super. Przepraszam”. Niekoniecznie nawet mówimy „przepraszam”, lecz po prostu musimy to zaraz opublikować gdzieś, albo wysłać esemesem komuś innemu. To nie jest spokojny umysł.
Pierwotnie, kiedy tworzyłem ten program, myślałem również bardziej pod kątem oceniających myśli „Och, to głupie, co ona powiedziała”. Albo weźmy przywoływanie historyjek z przeszłości, a nie pozostawanie naprawdę w teraźniejszości. Również coś takiego, oczywiście, musimy uciszyć. „Uciszyć” nie oznacza, że niczego nie czujemy. „Uciszyć” oznacza tylko, że jesteśmy otwarci na pozytywne odczucia rzeczywiście dotyczące danej sytuacji.
Oczywiście, buddyzm ma wiele, wiele metod na uciszenie umysłu. Bardzo prostą jest po prostu puszczenie tego, rozpoznanie, że myślimy „Bla, bla, bla” w swojej głowie i po prostu puszczenie tego. Możemy pomóc sobie zrobić to poprzez wyobrażenie sobie zaciśniętej pięści, a potem otwieranie dłoni i puszczanie danej myśli. Jest jeszcze kilka innych metod, ale to nie jest czas na podawanie pełnego omówienia wszystkich metod nauczanych w każdym z tych ćwiczeń.
Troskliwe serce
Drugą nogą jest coś, co nazywam „troskliwym sercem” albo „postawą troskliwości”. Kiedy już się uspokoiliśmy, to rozpoznajemy w odniesieniu do tej drugiej osoby czy samych siebie, to co następuje: „Jesteś ludzką istotą, masz uczucia tak samo jak ja i to, w jaki sposób wobec ciebie się zachowuję i odzywam się do ciebie, wpłynie na twoje uczucia, tak samo jak to, jak ty się zachowujesz czy mówisz do mnie, wpływa na moje uczucia. Traktuję więc ciebie poważnie i poważnie traktuję to, że doznajesz uczuć, więc troszczę się o ciebie. Nie jest tak, że martwię się o twoje uczucia, lecz głęboko mnie one obchodzą, troszczę się o nie szczerze – nie jest to jakieś naukowe zainteresowanie.
Uważam, że w naszej erze mediów społecznościowych owo troskliwe serce jest jeszcze ważniejsze niż wcześniej, ponieważ na wiele sposobów w imię lepszego łączenia się z innymi, mamy w gruncie rzeczy mniejszy kontakt z innymi, ponieważ nie uważamy naprawdę drugiej osoby za kogoś mającego uczucia i będącego rzeczywistą osobą. Jest ona po prostu kimś na ekranie komputera czy kimś w esemesie, kogo można wyłączyć, kiedy już nie chcemy się nią zajmować.
Jeśli rzeczy zmierzają w tym kierunku, iż każdy stanie się jakąś postacią w ogromnej grze komputerowej w wirtualnej rzeczywistości, z którą możemy się jakoś kontaktować, bądź nacisnąć guzik i gra skończona – nie ma jej już dłużej i nie musimy się nią już dłużej zajmować, to nie traktujemy tej drugiej osoby poważnie jako istoty ludzkiej. I nie traktujemy siebie poważnie jako istoty ludzkiej, ponieważ to staje się sposobem wchodzenia z innymi w kontakty.
Tak więc to są te dwie rzeczy, które tu rozwijamy. Poprzedzamy ćwiczenie wrażliwości wzbudzeniem spokojnego umysłu oraz troskliwego serca. Każde z ćwiczeń zaczyna się od potwierdzenia tych dwóch rzeczy. Potem reszta ćwiczeń dzieli się na etapy. Są cztery podstawowe etapy, na których musimy pracować, a następnie jest piąty – ćwiczenie bardziej zaawansowane.
Podstawowe fundamenty
Wyobrażenie idealnej wrażliwości
Pierwszym etapem są podstawowe fundamenty, których potrzebujemy dla rozwijania siebie dalej. Najpierw posługujemy się własną wyobraźnią, żeby zobrazować sobie, jak wyglądałaby taka idealna wrażliwość. Obejmowałaby ona:
- Nieobecność opowieści i komentarzy toczących się we własnym umyśle.
- Szczera troska i dbałość o innych.
- Brak oceniania, nie wydawanie osądów o innych i sobie: “Ależ jestem głupi” itd.
- Brak poczucia własnej ważności – którą mając, czulibyśmy: „Jestem pępkiem świata i wszyscy powinni poświęcać mi uwagę i nie obchodzi mnie, co ty myślisz – ważne jest jedynie, co ja myślę”.
- Brak pomiędzy nami solidnych murów – w osobistych kontaktach z kimś nie stawianie jakichś tarcz czy wysokich murów obronnych dookoła siebie, nie bycie defensywnym.
- Nieobecność lęków
- Bycie radosnym, szczęśliwym z bycia z daną osobą
- Promieniowanie ciepłem i rozumieniem – bycie osobą wyrozumiałą, mogącą obdarzać kogoś sympatią i rozumienie, jakie są jego problemy
- Wyraz twarzy – nie bycie kimś z kamienną twarzą, jakbyśmy byli znudzeni i nie mogli się już doczekać, kiedy ta druga osoba się zamknie i sobie pójdzie – mając nadzieję, że zadzwoni nasz telefon i ona będzie musiała przestać mówić
- Samoopanowanie – panowanie nad sobą i nie ranienie drugiej osoby ani swoimi słowami, ani czynami
- Uprzejme słowa – musimy zwracać uwagę na ton swojego głosu i na to co mówimy
- Przemyślane czyny – zastanawiamy się przed zrobieniem czegoś.
- Spontaniczność – nie zachowywanie się w sztywny sposób, lecz uprzytomnianie sobie, że sposób, w jaki postępujemy, ma wpływ na drugą osobę, nie zaś robienie czegokolwiek, co przychodzi nam do głowy. Dla niektórych osób, kiedy są bardzo smutne i przygnębione, uściśnięcie ich jest czymś właściwym. Lecz dla kogoś innego, kto jest smutny i przygnębiony, taki uścisk mógłby być niestosowny, więc bądźmy wnikliwi i posługujmy się właściwym osądem.
Wyobrażamy sobie, jak by to było, być kimś takim. Musimy mieć jakieś wyobrażenie celu, ku któremu zmierzamy, żeby go osiągnąć. Czy możemy sobie wyobrazić siebie będących takimi?
Potwierdzenie naturalnych zdolności
Następnie, w kolejnym ćwiczeniu, musimy potwierdzić i ocenić własne naturalne zdolności. „Czy ja mogę stać się taki? Czy mam do tego materiały robocze?” Mamy je i potwierdzamy to poprzez przypominanie sobie przypadków, kiedy to wykazywaliśmy każdą z tych zalet.
- Odczuwanie radości i odprężenia, jakbyśmy leżeli w ciepłym łóżku – znamy to uczucie.
- Bycie skupionym i zwracanie na coś uwagi – cóż, pisząc cokolwiek musimy skupiać się na tym, gdyż w przeciwnym razie narobimy błędów. Zatem to, że możemy pisać odręcznie czy na komputerze pokazuje, że możemy się skupiać. Esemesowanie – to wymaga dużego skupienia.
- Odczuwanie ciepła i okazywanie ciepła, jeśli kiedykolwiek głaskaliśmy kotka czy szczeniaka leżącego nam na podołku, to znamy to poczucie ciepła.
- Zrozumienie, jeśli potrafimy zawiązać sobie buty, to mamy jakiś poziom zrozumienia, jak robić coś i możemy robić to z poprawnym rozumieniem.
- Samoopanowanie, by nie powodować krzywdy, na przykład wyjmowanie sobie drzazgi z palca – jesteśmy zdolni do dużego samoopanowania i wielkiej uważności w robieniu czegoś.
- odczuwanie inspiracji i uwznioślenia energią – cóż większość ludzi coś inspiruje – słuchanie muzyki, zachód słońc – coś ich inspiruje, więc możemy odczuwać uwznioślenie i energię.
- Widzimy, że dla rozwijania się jest bardzo ważne, żeby najpierw uzyskać jakąś ideę tego, co chcemy osiągnąć, a potem potwierdzenie sobie, że mamy materiały robocze umożliwiające osiągnięcie tego punktu. Jest to tylko kwestia rozwinięcia tych cech, choć już je naprawdę mamy. Jeśli można nam wykazać, że rzeczywiście mamy już te cechy, to możemy poczuć nieco zaufania w możliwość dokonania tego.
Powstrzymywanie się od destrukcyjnych zachowań
Innym aspektem – fundamentalnym aspektem – wrażliwego obchodzenia się z innymi i z samymi sobą, jest powstrzymywanie się od destrukcyjnych zachowań, a więc posiadanie jakiejś podstawy etycznej: „Nie zrobię wobec ciebie niczego destrukcyjnego i szkodliwego, nie zrobię niczego co będzie autodestrukcyjne”. W tym ćwiczeniu uczymy się rozpoznawać rozmaite aspekty własnego zachowania, które są destrukcyjne wobec innych lub destrukcyjne dla nas samych. Nie tylko bycie szczerym wobec innych, lecz bycie również szczerym wobec siebie – tego rodzaju rzeczy. Wdawanie się w zachowania, które są szkodliwe dla innych. Lecz również dla siebie, jak przepracowywanie się, nie zapewnianie sobie wystarczającego odpoczynku, nie odżywianie się we właściwy sposób, brak ćwiczeń fizycznych, to wszystko jest autodestrukcyjne.
Występuje tu wiele subtelnych aspektów związanych z tym. Jesteśmy w towarzystwie jakiejś starszej osoby, idziemy z nią, więc nie idźmy zbyt szybko, nie mówmy tak cichutko, że ta osoba nie będzie mogła naprawdę usłyszeć, co mówimy. Tego rodzaju rzeczy. Wydają się one bardzo drobne, lecz są w rzeczywistości bardzo ważne, jeśli zamierzamy postępować w sposób pełen wrażliwości wobec kogoś mającego szczególne potrzeby, jak jakaś starsza osoba.
Nie osądzajmy tego. Czasem, kiedy druga osoba ma trudności ze słyszeniem tego, co do niej mówimy i musimy mówić głośniej, to mamy skłonność do myślenia, że jest głupia, gdyż musimy do niej mówić głośniej. To jest osądzanie, prawda? To jest inny aspekt zrównoważonej wrażliwości – nie osądzanie innych. Ta osoba nie zrozumiała tego, co powiedzieliśmy, ponieważ nie usłyszała należycie – zaś my myślimy, że nie zrozumiała tego, co powiedzieliśmy, gdyż jest głupia.
Łączenie ciepła ze zrozumieniem
Następnie ostatnim ćwiczeniem w tym obszarze jest łączenie ciepła ze zrozumieniem. Potrzebujemy połączenia obu. Jak w przykładzie: „Będę traktował ciebie poważnie, ponieważ twoje słowa i uczucia są rzeczywiste”. Na przykład „Kiedy powiedziałem, że jestem zdenerwowany, to było naprawdę, więc musisz mnie rozumieć i żywić wobec mnie ciepłe uczucia”. Podobnie, kiedy ty powiedziałeś, że byłeś zdenerwowany, muszę traktować to poważnie i traktować ciebie ze zrozumieniem i z ciepłymi uczuciami”. Jak powiedziałem, wszystkie te ćwiczenia mają bardzo wiele części. Mogę z każdego z nich przedstawić tylko niewielką część.
Odsłanianie talentów umysłów i serc
Druga faza programu nazywa się „Odsłanianie talentów umysłów i serc”. Kiedy widzimy już, że mamy materiały robocze dla rozwinięcia tej zrównoważonej, zdrowej wrażliwości wobec innych i siebie, to w jaki sposób do nich docieramy? To jest pytanie i tym właśnie zajmuje się ta sekcja.
Od „ja” do aktywności umysłu
Najpierw musimy przenieść własną uwagę z ja i mnie na samą aktywność umysłu, jaka się wydarza. Jak kiedy ktoś coś nam mówi, to zamiast skupiać się na „On to właśnie powiedział do mnie” oraz całym tym „Co mu teraz powinienem odpowiedzieć?” itd., dostrzeganie tego, że w rzeczywistości po prostu słyszymy dźwięki. To wszystko, co się dzieje. Słuchanie, jak ktoś mówi. To jest aktywność umysłu, prawda? To powstawanie umysłowego hologramu dźwięków. Ta druga osoba wypowiada na raz tylko jedno słowo i jedną sylabę w czasie, kiedy jej słuchamy, lecz w swojej głowie składamy to razem w zdanie, które ma znaczenie. Tym właśnie jest słuchanie. Nie ma tu żadnego stałego i solidnego „ja” będącego obserwatorem czy kontrolerem – odrębnego od tego. Tak, jesteśmy odpowiedzialni za to, czego doświadczamy i co robimy. Tutaj zaś staramy się być bardziej obiektywni pod kątem tego, czego doświadczamy.
Cały czas zmienia się treść tego, czego doświadczamy. Aktywność umysłu słuchania tej treści jest jednostkowa i jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy i mówimy w odpowiedzi, i doświadczymy skutku tego. Główną rzeczą jest po prostu skupianie się na tym, że po prostu ma miejsce aktywność umysłu. Po prostu aktywność umysłu.
Zawsze ma miejsce jednostkowa aktywność umysłu
Następnie, w ramach następnego ćwiczenia zdajemy sobie sprawę z tego, że ta aktywność umysłu jest czymś bardzo, bardzo fundamentalnym. Jest ona bardzo subtelna – zawsze występuje – powstawanie jakiegoś umysłowego hologramu, tak to nazywam i zawsze ma miejsce jakieś postrzeganie go.
Na przykład widzimy kogoś i oglądamy jakąś wzburzoną twarz, ta osoba jest wzburzona. Badamy wtedy aktywnością wzrokową umysłu co się dzieje i zdajemy sobie sprawę z tego, że:
- Moje własne emocje nie blokują postrzegania jej przeze mnie, nadal ma miejsce powstawanie tego widoku. Moje emocje nie blokują postrzegania tej twarzy przeze mnie, nadal ma miejsce powstawanie tego widoku. Widzę ją nieznależnie od wzburzenia, zmartwienia czy czegokolwiek: to nie blokuje tego widzenia.
- Moje myśli w formie słownej również go nie blokują.
- Jeśli uważam, że nie mogę wczuć się w położenie tej osoby i jej problemy, to nie uniemożliwia to nadal dostrzegania, że ona jest wzburzona.
- Ten ktoś jest wzburzony – nie możemy zmienić tej rzeczywistości myślami: „Cóż, ta osoba nie istnieje, albo to jest jakiś potwór”, czy cokolwiek sobie pomyślimy. To nie zmienia tej rzeczywistości.
- Bez względu na to, co dzieje się zewnętrznie w naszym umyśle, to ta aktywność umysłu, po prostu widzenia tej osoby, widzenia jej wzburzonej twarzy czy słyszenia jej wzburzonych słów, trwa nadal. Występuje zawsze.
Docieranie do naturalnych talentów umysłu i serca
Kolejnym ćwiczeniem jest docieranie do naturalnych talentów własnego umysłu i serca w ogóle. Jest to bardzo głębokie ćwiczenie służące wyciszeniu się, odprężeniu się. Robimy je to, stopniowo puszczając:
- Napięcie mięśni
- Wszelkie myślenie zwerbalizowane czy obrazy myślowe, jakie możemy mieć
- Z góry przyjmowane idee – na temat tej drugiej osoby, samych siebie oraz naszych możliwych interakcji
- Nie tylko zwerbalizowane osądy, lecz również niewerbalne osądy, kiedy nie musimy mówić w umyśle, że “ta osoba jest głupia” lub “ależ to zaraza”, lecz niewerbalnie możemy mimo tego osądzać.
- Wszelkie rzutowane role i towarzyszące temu oczekiwania, jakie możemy mieć wobec siebie czy tej drugiej osoby, takie jak „Ja jestem matką, a ty dzieckiem. Matka powinna postępować w ten sposób, zaś dziecko w tamten”, albo „Jesteś moim partnerem. Powinieneś być taki, a ja muszę odgrywać tę rolę”.
Jeśli możemy wyciszyć to wszystko całkowicie, tak że odchodzi cały stres i napięcie, zauważamy wtedy – i ludzie naprawdę to zauważają w sobie – że pojawia się naturalne poczucie ciepła i otwartości wobec tej drugiej osoby. Jesteśmy w naturalny sposób uważni i troskliwi. Nie ma wahania czy niepokoju przed odpowiadaniem w dowolny sposób wydający się właściwym. Wszystko to jest możliwe i widzimy to, jeśli przestajemy myśleć „Ja, ja, ja. Co on, czy ona, myśli o mnie?” itp. Widzimy, że to jest po prostu aktywność umysłu i to jest wszystko, co się dzieje, i jeśli możemy wystarczająco się wyciszyć, to możemy mieć dostęp do tych naturalnych cech własnego umysłu i serca.
Pięć rodzajów głębokiej świadomości
Następną rzeczą, którą robimy, jest uczenie się pracowania z czymś zwanym „pięcioma rodzajami głębokiej świadomości”, będącymi podstawowymi sposobami działania umysłu, sposobami działania aktywności umysłu.
Głęboka świadomość podobna zwierciadłu
Przy pomocy czegoś zwanego „głęboką świadomością podobną zwierciadłu” odbieramy informacje. Cóż, odbieramy mnóstwo informacji – jedynie nie zwracamy na nie uwagi. Jeśli rzeczywiście patrzy się na drugą osobę, to można tak wiele wyczytać z jej wyrazu twarzy, z języka jej ciała, ze sposobu, w jaki troszczy się o siebie, jak się ubiera, jak się trzyma. Widzimy bardzo dużo – cała ta informacja napływa do nas. Jeśli jesteśmy wystarczająco wyciszeni, to możemy zwracać na nią uwagę.
Jeśli rzeczywiście słuchamy tego, co mówi ta druga osoba, to możemy bardzo wiele odczytać z tonu jej głosu, z emocji za tym stojącej, nawet z siły głosu. Ktoś mówiący tak cichutko, że nie możemy go nawet dobrze dosłyszeć – zwykle takiej osobie brak jest dużego poczucia własnej wartości. Bardzo wiele przekazuje sam sposób mówienia ludzi i siła ich głosu.
Zrównująca głęboka świadomość
Kolejnym rodzajem głębokiej świadomości jest coś zwanego „zrównującą głęboką świadomością”, a mianowicie dostrzeganie wzorców w zachowaniach ludzi, łączenie rzeczy w całość. Możemy robić coś takiego. Musimy móc coś takiego robić, ponieważ w przeciwnym razie w jaki sposób możemy wiedzieć, że te dwie osoby są kobietami, a tamte dwie mężczyznami? Możemy postrzegać rzeczy jako mające podobieństwa.
Wyodrębniająca głęboka świadomość
Następnie mamy „wyodrębniającą głęboką świadomość”. Tak więc pomimo dostrzegania wzorców w zachowaniach innych ludzi, na przykład, kiedy jesteśmy ze swoim partnerem i zaczynamy go rozumieć pod względem jego wzorców, co pomaga nam go rozumieć, to przy pomocy tej głębokiej świadomości widzimy również jednostkowość tej szczególnej sytuacji oraz że ma ona swoje jednostkowe cechy charakterystyczne. Nie każdy przypadek pasujący do danego wzorca jest zawsze jednakowy.
Osiągająca głęboka świadomość
Występuje następnie osiągająca świadomość odpowiadania na to, co postrzegamy przy pomocy innych rodzajów głębokiej świadomości. Jest to po prostu chęć odpowiedzenia na to co postrzegamy w kategoriach zrobienia czegoś w związku z tym bądź osiągnięcia czegoś. Nawet robak, widząc pokarm, wie, jak nań odpowiedzieć (zjeść go), na podstawie postrzegania rozmaitych kawałków pokarmu, jako w równym stopniu będących pokarmem. Robak to wie.
Głęboka świadomość rzeczywistości
Potem występuje głęboka świadomość rzeczywistości – wiedza czym to jest i co dokładnie robić, nie po prostu odpowiadać ogólnie, lecz co dokładnie zrobić.
To są te narzędzia, które są częścią talentów umysłu. One są sposobami działania umysłu, którymi możemy się posługiwać. W rzeczy samej posługujemy się nimi w codziennym życiu. By wyjaśnić to bardzo prosto, widzimy tam gdzieś otwór w ścianie i wiemy, że to są drzwi oraz wiemy co robić, że możemy przez nie przejść i wiemy o konieczności otworzenia tych drzwi, że nie możemy po prostu walnąć w same drzwi. Tak właśnie działa nasz umysł. Widzimy wiele rozmaitych drzwi i wszystkie rozpoznajemy jako będące w równym stopniu drzwiami oraz wiemy co z robić każdymi z nich, więc to samo stosuje się w kategoriach osób będących w równym stopniu wzburzonymi oraz jaka jest większość ludzi. Jest to jednak przypadek jednostkowy, więc trzeba go potraktować jednostkowo.
Wszystko to składa się na tę drugą fazę, a mianowicie na odkrywanie talentów swojego umysłu i serca.
Rozwiewanie wewnętrznego zamętu co do pozorów
Trzecią fazą jest „rozwiewanie wewnętrznego zamętu co do pozorów”. Zasadniczo uwagę zwracamy i odpowiadamy na pozory, na to, jak rzeczy się nam jawią. Pamiętamy – aktywność umysłu jest tworzeniem pozorów, umysłowych hologramów. Tym właśnie jest widzenie, słyszenie, myślenie.
Spróbujmy zrozumieć tę ideę hologramów umysłowych, to rzecz bardzo ważna. Co widzimy? Przede mną siedzą wszyscy ci ludzie i światło pada uderzając w siatkówkę mojego oka i to zostaje przełożone na impulsy elektryczne i chemiczne. W jakiś sposób na poziomie doznawania przekłada się to na jakiś umysłowy hologram, który jest tym, co widzimy. Nie jest tak, że występuje jakiś hologram umysłowy, który można znaleźć we własnej głowie. Mówimy więc, że jest umysłowy, lecz w rzeczywistości, fizjologicznie ujmując, jedyne co się dzieje, to wyładowywania neuronów i związków chemicznych.
Umysłowe hologramy łączą się z rzeczami rzutowanymi
Problemem jest to, że aktywność umysłu nakłada na te umysłowe hologramy różne rzutowane rzeczy. Często reagujemy raczej na tę rzutowaną rzecz, a nie na rzeczywistą sytuację. Na przykład ktoś do nas nie zadzwonił – taka jest rzeczywistość, nie odezwał się do nas. Wtedy rzutujemy na tę osobę „Już mnie nie lubi” itp., podczas gdy mogło być po prostu tak, że padła jej bateria w telefonie. Musimy wpierw uprawomocnić pozory, które postrzegamy. Musimy potwierdzić ten konwencjonalny pozór, który widzimy oraz zauważyć wszelkie wyolbrzymianie czy rozdmuchiwanie go, jakie możemy robić.
Powiedzmy mieszkamy razem z kimś i ta osoba nie pozmywała po sobie, nie posprzątała itp. Taka jest rzeczywistość, lecz my wtedy rzutujemy na to „Jesteś okropną fleją, nigdy nie sprzątasz po sobie i jesteś tak bardzo nieodpowiedzialna” itd. Metodą dekonstrukcji tego rzutowania jest dostrzeganie, iż ten rzutowany obraz jest jak balon w który rozdmuchaliśmy daną sytuację. Wtedy wyobrażamy sobie, że powodujemy pęknięcie tego balonu – lecz nie w dwoistości jakiegoś „ja” odrębnego od aktu przekłuwania balonu igłą – ale, po prostu, że balon pęka.
Moglibyśmy tez wyobrażać sobie, że to jest książka z bajką o księciu czy księżniczce, albo o bałaganie tworzonym przez zadufaną w sobie ofiarę i leniwą okropną fleję – bez względu na dowolny rodzaj opowieści, jaką stwarzamy z całej tej sytuacji. Po prostu zamykamy książkę i nie ma już opowieści z bajki. To jest pierwsze ćwiczenie.
Dekonstrukcja mylących pozorów
Potem mamy serię ćwiczeń związanych z dekonstruowaniem mylących pozorów, projekcji. Najpierw wizualizujemy zmiany życiowe, jak choćby mylący pozór, że czyjś wiek się nie zmienia i jest taki zawsze. Tak to postrzegamy. Widzimy kogoś, na przykład jakąś starszą osobę chorą na Alzheimera i myślimy, że ona zawsze była taka. Wcale nie myślimy, że była normalnie funkcjonującą osobą, że miała normalne życie, jakiś zawód, rodzinę itd. Wydaje się nam, jak gdyby zawsze była jedynie właśnie taką osobą z Alzheimerem nie znającą nawet własnego imienia. I wtedy obawiamy się wchodzić z nią w jakikolwiek kontakt, nawet obawiamy się ją dotknąć.
To jak, na przykład, kiedy jesteśmy w czyimś towarzystwie, ze swoim partnerem i ten ktoś się denerwuje, a my mówimy: „Och, bo ty się zawsze denerwujesz”. Co to znaczy? Że ta osoba w każdej chwili swojego życia – od czasu niemowlęcego aż do śmierci – denerwuje się? Zapominamy o zmianach życiowych, że pojawia się tak wiele rozmaitych sytuacji. Nie widzimy danej sytuacji w kontekście całości związku. To jest bardzo ważne w związkach, gdzie mamy skłonność do zapominania całego kontekstu wszystkich rozmaitych aspektów naszego wzajemnego kontaktu z kimś. Tylko z tego powodu, że jedna szczególna chwila jest obecnie bardzo dramatyczna, mamy skłonność do myślenia, że to już koniec, rozumiecie? To całkowite rozdmuchiwanie wszystkiego, nieprawdaż?
To samo dotyczy nas samych, kiedy myślimy „Zawsze jestem taki, zawsze będę taki”. Ważne jest, żeby myśleć w kontekście całego swojego życia, jak rozwijamy się w trakcie swojego życia. Nie zawsze znajdowaliśmy się na tym szczególnym etapie, kiedy nie możemy znaleźć pracy albo mamy kłopoty w związku czy coś w tym rodzaju. Życie przechodzi przez bardzo wiele etapów, wiele zmian. Postrzegajmy większy kontekst.
Rozkładanie własnych doświadczeń na części i przyczyny
Potem, w kolejnym ćwiczeniu, rozkładamy własne doświadczenia na części i przyczyny. Na przykład ktoś jest wzburzony. Cóż, jest bardzo wiele przyczyn tego – nie tylko: „Zdenerwowało ciebie to, co powiedziałem. Ja jestem całą przyczyną tego” albo: „Jesteś po prostu okropną osobą i zawsze się denerwujesz”. Wiemy jak to jest, kiedy wracamy do domu, albo nasz partner wraca do domu, a my byliśmy w domu. Jest wtedy tak, jakbyśmy wyobrażali sobie, że w życiu tej osoby nic się nie działo, zanim nie wróciliśmy do domu, albo zanim ona wróciła do domu. Ona jest tutaj właśnie teraz i to, że miała ciężki dzień w biurze albo ciężki dzień w domu z dziećmi, nie pojawia się w naszym umyśle. Musimy więc dostrzec, że sposób w jaki zachowuje się obecnie, co odczuwa obecnie, zależy od tego, co działo się przedtem, w ciągu dnia. To nie jest wyłącznie to, co widzimy właśnie w tej chwili na własne oczy, jak gdyby nic wcześniej się nie działo.
Sądzę, że jest to najbardziej istotne pod względem wysyłania esemesów i maili oraz wszystkich wiadomości, które sobie nawzajem wysyłamy. Jest tak, jakbyśmy wyobrażali sobie, że u tej drugiej osoby absolutnie nic nie dzieje się w życiu. Jeśli nie odpowiada i nie reaguje natychmiast, to bardzo się denerwujemy. Jesteśmy całkowicie niewrażliwi na to, że ta druga osoba ma swoje życie i kiedy dzwonimy do kogoś to musimy zapytać: „Jesteś zajęty? Masz chwilkę? Czy teraz jest w porządku, czy powinienem zadzwonić później?”
To niesłychanie niewrażliwe i aroganckie uważać, iż mamy prawo przeszkodzić komuś w dowolnym czasie esemesem czy telefonem, a ta osoba powinna natychmiast odpowiedzieć. Pod względem sytuacji ludzi, nastroju w jakim się znajdują itd., występują wszelkie czynniki przyczynowe ich dzieciństwa, rodziców, co działo się w pracy, ich zdrowie i bardzo wiele rozmaitych rzeczy, więc dekonstruujemy to.
Nasze doświadczenie jako fale na oceanie
Następnie są dalsze ćwiczenia pod względem widzenia swoich doświadczeń jako fal na oceanie – nasze emocje wznoszą się bardzo wysoko, lecz fala potem opada. „Jak masz czelność mówić coś takiego do mnie?!” Ktoś mówi coś naprawdę obraźliwego i bardzo nas to rani itd., jak ogromna fala na oceanie. Lecz jeśli się po prostu rozluźnimy, to tak jak fala na oceanie stopniowo się uspakajamy. Postrzegamy to po prostu jako aktywność myślową podobną wielkiej fali na oceanie własnego umysłu. Dajemy się jej wyciszyć – nie pozwalamy jej wzburzać głębi oceanu.
Na przykład ktoś mówi nam coś – coś naprawdę bardzo obraźliwego czy szokującego, albo naprawdę nas krytykującego. Czym jest aktywność umysłowa? Mieliśmy to w pierwszym ćwiczeniu w tej sekcji. To jest jedynie słuchanie. Po prostu usłyszeliśmy słowa, to wszystko, co miało miejsce. Jeśli wystarczająco wyciszyliśmy się poprzez praktykę, to możemy odczuć w sobie jak wzburza się energia. Ktoś mówi nam te nieprzyjemne słowa i jest niemal tak, jakbyśmy odczuwali je w żołądku – jakieś napięcie swojej energii. To jest jak wielka fala na oceanie, zaś umysł jest jedynie słuchaniem, jest jak ocean. Jest do niego podobny.
Umysł jest po prostu tym bardzo spokojnym oceanem, po prostu słuchaniem słów, lecz wtedy spina się z tym uczuciem w żołądku, jakby próbował utworzyć jakieś solidne „ja”, które powstaje i krzyczy: „Powiedziałeś mi to! Jak śmiesz!” To jest wielkie spięcie. Teraz musimy pozwolić temu opaść z powrotem. To tylko fala na oceanie. Żadna wielka sprawa. Pozwólmy jej się uciszyć i znów stańmy się, czy bądźmy oceanem. Wtedy jedyne co się dzieje, to to, że słyszymy jakieś słowa, a potem możemy odpowiedzieć w jakiś spokojny sposób – a nie wykrzykując: „Jak śmiesz! Ja, ja, ja!”
Dalej mamy ćwiczenia na łączenie tych rozmaitych sposobów dekonstruowania doznawanych pozorów ze współczuciem.
Odpowiadanie ze zrównoważoną wrażliwością
Czwarta sekcja, będąca ostatnią fazą tego podstawowego ćwiczenia, to „odpowiadanie ze zrównoważoną wrażliwością”. Innymi słowy, kiedy zdekonstruowaliśmy rozmaite rzutowane rzeczy, to widzimy, co rzeczywiście dzieje się z tą drugą osobą czy z nami samymi, a więc, ani nie rzutujemy niczego, ani nie pomijamy tego, co ma miejsce, jak wtedy, kiedy jesteśmy niewrażliwi. Wtedy musimy odpowiedzieć na rzeczywistą sytuację. Chcemy móc odpowiadać na rzeczywistość, a nie na własne fantazje.
Dostrajanie czynników umysłu
Pierwszym ćwiczeniem jest „dostrajanie czynników własnego umysłu”. Uczymy się o rozmaitych czynnikach towarzyszących aktywności umysłowej, jak zwracamy uwagę na coś, jak bardzo interesujemy się różnymi rzeczami, co potrafimy wyróżnić w danej sytuacji czy osobie, jak się koncentrujemy, jak rozróżniamy, jakie są nasze intencje. I widzimy, że wszystkie te czynniki możemy zmieniać, możemy dostrajać, lecz nie w sposób dwoisty, kiedy tutaj jest „ja” kręcące gałkami radioodbiornika stojącego tam, ale po prostu je zmieniać. Okazujemy więcej zainteresowania temu, co mówi ta druga osoba, a nie nastawiamy się „Ojej, jakie to nudne” i potem „Nie obchodzi mnie to”. Interesujemy się, to jest sposób kontaktowania się z ludźmi, interesujemy się ich życiem. „Co u ciebie?” Jesteśmy w tym szczerzy.
Widzimy, że można rozwijać interesowanie się innymi. Gdyby tu leżał stos swetrów, to nie interesowalibyśmy się nim zbytnio. Ale gdybyśmy naprawdę zmarzli i potrzebowali znaleźć coś do ubrania, gdyż jest nam bardzo zimno, to byśmy się nimi zainteresowali. Można zmieniać i dostrajać swoje czynniki umysłowe.
Odblokowywanie swoich uczuć
Następnie mamy bardzo ważne ćwiczenie dotyczące „odblokowywania własnych uczuć”. Wiąże się ono z uznawaniem cierpienia i zdolnością do ofiarowywania szczęśliwości, ponieważ czasem jesteśmy w czyimś towarzystwie i ta osoba jest naprawdę wzburzona, albo naprawdę smutna, zaś my obawiamy się rzeczywiście to uznać i zająć się tym oraz poczuć to. Blokujemy odczuwanie sympatii i empatii.
Zasadniczo wtedy boimy się. Musimy nauczyć się, że nie ma czego się obawiać, jeśli chodzi o uczucia. Lub jesteśmy zbyt zajęci i nie chcemy sobie tym zawracać głowy. Musimy nauczyć się tego, że pomimo, iż możemy odczuwać smutek w obliczu smutku innej osoby, to nie oznacza przesadnego reagowania i wybuchania płaczem – wtedy ta druga osoba musi nas pocieszać. Raczej, pomimo żywienia empatii wobec jej smutku, kwestią jest jak móc pocieszyć ją i rozweselić. Jak to robimy? Gdzie znajdujemy równowagę pomiędzy odczuwaniem wrażliwości na jej cierpienie i smutek, a zdolnością do ofiarowania pociechy, ciepła i zrozumienia? To jest dobre ćwiczenie na rozwijanie tej zdolności.
To bardzo interesujące, że będąc rodzicem i mając małe dziecko, które jest bardzo zdenerwowane, jakoś potrafimy znaleźć sposób na zrobienie tego. Dziecko się uderzyło i, oczywiście, bardzo nam przykro, że dziecko upadło i się uderzyło, lecz nie mniej musimy otoczyć je ciepłem i dać mu pociechę, a nie zdenerwować się samemu i zezłościć. O wiele trudniej jest poradzić sobie z tym w przypadku własnego partnera. Wszystko sprowadza się zasadniczo do tego, żeby zdać sobie sprawę z tego, iż nie ma się czego obawiać co do uczuć i rozluźnić się wobec tej osoby.
To są bardzo proste ćwiczenia na nie obawianie się uczuć. Robimy to poprzez pracowanie z fizycznymi odczuciami. Bardzo mocno drapiemy się w dłoń, bardzo mocno, następnie tylko trzymamy swoją dłoń, a potem łaskoczemy dłoń. Jaka jest różnica? To po prostu jakieś wrażenie. Nic wielkiego. Trudniejsze jest, kiedy to sąsiednia osoba drapie naszą dłoń bardzo mocno, a potem po prostu trzyma naszą dłoń i łaskocze ją. Jaka jest różnica? Nie ma żadnej różnicy, to jest po prostu jakieś fizyczne wrażenie. W rzeczy samej jest to bardzo interesujące, żeby tego doświadczyć i przeanalizować różnicę w radzeniu sobie z tym w obu przypadkach. Nasza emocjonalna odpowiedź na to jest bardzo interesująca.
Podejmowanie wrażliwych decyzji
Wtedy ostatnim ćwiczeniem jest „podejmowanie wrażliwych decyzji”, co rzeczywiście zrobić. Tutaj przede wszystkim sprawdzamy fakty – czy reagujemy na rzeczywistość, a nie na własne wyobrażenia na nią rzutowane? Kiedy już mamy dobry obraz rzeczywistego stanu, wtedy musimy przeanalizować co mamy ochotę zrobić. Co chcemy zrobić? Co powinniśmy zrobić? Co nam mówi intuicja?
Przykładem, którym się tu posługuję, który według mnie jest bardzo jasny, to przechodzenie na dietę.
- Chcę przejść na dietę – a potem analizujemy powody, dla których chcemy przejść na dietę – dla zdrowia, dla lepszego wyglądu czy jakiekolwiek inne.
- Czy muszę przejść na dietę? Czy jest tak, że jedynie mam anoreksję i mam to złudne wyobrażenie, że jestem za gruby? Czy może naprawdę tego potrzebuję z powodu nadciśnienia czy czegoś takiego??
- Na co mamy ochotę? Cóż, przyjaciel właśnie przyniósł mi ciasto. Mam ochotę je zjeść. Chciałbym być na diecie, powinienem być na diecie, ale mam ochotę zjeść je. Dlaczego mam na to ochotę? Łakomstwo, przywiązanie, pragnienie. To przyjaciel przyniósł to ciasto itd.
Wtedy sprawdzamy, czy jesteśmy wobec siebie uczciwi? Cóż, śluby bodhisattwy mówią, że jeśli ktoś nam coś ofiarowuje, to będzie mieć zasługę z bycia hojnym, a więc zjem kawałek ciasta, które przyniósł. Lecz to jest jedynie wymówka, gdyż naprawdę jestem łakomy i rzeczywiście chcę zjeść to ciasto!” Bądźmy uczciwi wobec siebie co do tego, co się dzieje. „Ze współczucia dla ciebie zjem to ciasto”. Kogo bujamy?
W każdym razie badamy powody, dla których chcemy coś zrobić, dlaczego musimy to robić, dlaczego mamy ochotę zrobić coś innego, a potem podejmijmy racjonalną decyzję. Osoba, w której towarzystwie przebywam jest zdenerwowana, chcę uciec, lecz powinienem zostać i pocieszyć ją, i „Och, chciałbym, żeby ona się uspokoiła. Czuję się bezradny i nie wiem, co robić”. Oceniamy wszystkie te rzeczy. „Mam ochotę uciec, nie mam ochoty na zajmowanie się tym, lecz muszę się tym zająć”. I potrzeba jest ważniejsza, powód tej potrzeby jest ważniejszy od naszej obawy czy od czegokolwiek co tam jest, że nie mamy ochoty zająć się tym. Wtedy więc się tym zajmujemy.
W gruncie rzeczy jest to bardzo ważna zasada, której powinno się przestrzegać w swojej pracy. Jak często jesteśmy w pracy i „Nie chce mi się tego robić. Nie mam naprawdę ochoty robić tego, ale muszę to zrobić. A dlaczego muszę to robić? Żebym mógł zapłacić za czynsz”, czy za cokolwiek innego. To nie ma znaczenia, iż „Nie mam ochoty wykonywać tej głupiej roboty” – wykonujemy to. „Chciałbym robić coś innego” – no to co! I wtedy staramy się wykorzystać tę sytuację najlepiej, jak się da. Radzimy sobie z nią w jakiś wrażliwy sposób. To jest to podstawowe ćwiczenie.
Ćwiczenie zaawansowane to dalsze kroki wchodzące w jeszcze głębszą dekonstrukcję rzutowanych przez siebie rzeczy.
Kroki w praktyce
Rzeczywista metoda, którą się posługujemy przy każdym z tych ćwiczeń wiąże się z przepracowywaniem bardzo wielu części. To dlatego każde z ćwiczeń zwykle zabiera trzy do czterech sesji.
Najpierw praktykujemy dane ćwiczenie z ludźmi, których tu nie ma. Ma to dwie fazy – najpierw ze zdjęciami albo obrazami z gazet, a potem po prostu myśląc o ludziach. W przypadku ćwiczenia z rozwijaniem troskliwego serca myślimy: „Jesteś istotą ludzką i doznajesz uczuć tak samo jak ja”, patrzymy więc na zdjęcie kogoś, z kim mamy bliski związek, kogoś będącego zaledwie zwykłym znajomym, kogoś obcego – ze zdjęcia z gazety – oraz kogoś nielubianego przez siebie. „Jesteś istotą ludzką i doznajesz uczuć tak samo jak ja”.
Potem ponownie pracujemy z trzema czy czterema osobami – kimś naprawdę lubianym, kimś jedynie znanym sobie, jakąś obcą osobą pracującą w sklepie, do którego chodzimy oraz z kimś nielubianym, lecz tym razem jedynie myśląc o nich.
Następnie pracujemy z żywymi osobami – ludźmi obecnymi tutaj, ze sobą nawzajem. Siadamy w kręgu i robimy to patrząc na każdą osobę w kręgu „Jesteś istotą ludzką, masz uczucia. I ty masz uczucia, ty masz uczucia, ty masz uczucia”. I to, oczywiście, musi być po zrobieniu kroku „Przestaję tworzyć historie i komentarze w umyśle na temat każdej osoby”, zaś ludzie muszą poczuć się wygodnie z tym – nie wpadać w śmiech czy w tego rodzaju rzeczy odciągające uwagę. Nie jest też tak, że gapimy się na siebie wzajemnie jakbyśmy oglądali zwierzęta w zoo.
Następnie, jeśli ludzie czują się z tym wygodnie oraz, znów, kulturowo mogą tu być różne warianty, pracujemy w parach. To coś bardzo mocnego i skutecznego emocjonalnie. Jedna z osób mówi do drugiej w parze: „Jesteś istotą ludzką, masz uczucia, troszczę się o ciebie”, zaś druga osoba słuchając tego czuje się akceptowana, że jest ktoś, kto się o nią troszczy. Potem zamieniacie się rolami, to jest emocjonalnie bardzo mocne.
Jeśli grupa jest wystarczająco zróżnicowana i jest wystarczająco dużo czasu, to bardzo pomaga powtórzenie tego ćwiczenia w parach z kimś z własnej płci, a potem z kimś z przeciwnej płci. Jeśli jest wystarczająco duże zróżnicowanie wieku uczestników, to również dobrze jest ćwiczyć to z osobą starszą od siebie i młodszą. To jest bardzo interesujące, kiedy młoda osoba mówi komuś starszemu: „Jesteś istotą ludzką i masz uczucia tak samo, jak ja mam”.
Następnie ostatnia faza każdego z ćwiczeń jest skierowana ku nam samym. Tę fazę wykonuje się najpierw z lustrem, patrząc na siebie. Zwracamy uwagę na wyraz własnej twarzy i wszystkie tego rodzaju rzeczy „jestem istotą ludzką,” itd. Jeśli pracujemy w grupie i mamy wielkie lustro, i wszyscy możemy oglądać siebie nawzajem, i widzieć „Jestem po prostu taki sam, jak wszyscy. Nie ma żadnej różnicy. Tak jak każdy w tej grupie ma uczucia, tak samo mam je ja. Tak samo jak każdy jest człowiekiem mającym potrzeby i zrozumienie – nie ma żadnej różnicy. Jestem po prostu jednym z tej grupy pingwinów na Antarktyce”.
Potem robimy to samo ćwiczenie bez lustra. Następnie najbardziej poruszające jest robienie tego ze zdjęciami z wcześniejszych etapów własnego życia – zwłaszcza tych okresów, kiedy doznawaliśmy różnych żali i żywiliśmy negatywne uczucia wobec siebie. „Byłem wtedy istotą ludzką, miałem uczucia, starałem się z całych sił” itd. i rozwijamy tego rodzaju wrażliwość wobec siebie i własnej historii.
Możemy zauważyć, iż te ćwiczenia mogą bardzo poruszać emocjonalnie, a więc bardzo ważne jest nie postępować zbyt szybko i pozwolić ludziom mieć czas na wyrażenie swoich doświadczeń oraz zadawać pytania po każdej części każdego z ćwiczeń. Musimy również uznać to, iż nie jest to program dla osób z głębokimi problemami emocjonalnymi. Potrzeba tu zasadniczo minimum stabilności, ponieważ wydobywa się na powierzchnię bardzo dużo emocji. Trzeba to bardzo wyraźnie zaznaczyć, iż nie musimy robić dowolnego ćwiczenia, które okazuje się emocjonalnie zbyt trudne. To dlatego bardzo ważne jest pierwsze w ogóle ćwiczenie związane z wyciszaniem umysłu, ponieważ budujemy wtedy pewną chronioną przestrzeń, w której podstawową fundamentalną zasadą w ramach grupy jest brak osądzania „Nie będę opowiadał historii toczących się w moim umyśle na twój temat, że to, czego ty doświadczasz itd. jest bardzo głupie, czy że będę patrzeć na ciebie z góry” itd. To jest ta chroniona przestrzeń, w której ludzie czują się wygodnie.
Chociaż można przerabiać ten program samemu, poza grupą – i zaznaczyłem w książce, jak to robić – oczywiście, jest to o wiele skuteczniejsze, jeśli przerabiamy to w jakiejś małej grupie. Nie w wielkiej grupie, lecz w niedużej.
To jest podstawowy program ćwiczeń i kilka grup na świecie zaczęło to robić beze mnie, ponieważ z pewnością nie mam czasu na rozwinięcie tego naprawdę i na rozpowszechnianie. Była grupa w Meksyku, która nadal to wykonuje, jest podobna grupa w Niemczech. Zapraszam ludzi do odbycia tego programu. Jak się przekonałem z własnego doświadczenia nauczając go, przerobienie go bez jakiejś niewygody zajmuje około trzech lat – przerabiając każde ćwiczenie i każdą jego część raz w tygodniu.
Kiedy już pracowaliśmy z tym programem czy nawet z jego częścią, bardzo może pomagać przypominanie sobie rozmaitych jego punktów w swojej codziennej praktyce czy medytacji, bądź tym, co robimy, ponieważ dla każdego z ćwiczeń (opracowałem podręcznik do tego programu) są podane słowa kluczowe, którymi posługujemy się w celu przypominania sobie punktów każdego poszczególnego ćwiczenia.