Wzbudzanie bodhiczitty i skupianie się na niej

W ten weekend będziemy mówić o ślubach bodhisattwy. Aby zrozumieć, czym są śluby bodhisattwy, musimy oczywiście zrozumieć, czym jest bodhisattwa i czym jest bodhiczitta, na której się to opiera. I pod tym względem mamy bardzo wiele różnych wypowiedzi i źródeł wskazujących na wielkie znaczenie przyjęcia ślubów bodhisattwy, rozwinięcia bodhiczitty – przyjęcia ślubów bodhisattwy i dotrzymywania ich – dla osiągnięcia oświecenia.

Czym zatem jest bodhiczitta? Bodhiczitta jest określonym stanem umysłu mającym wiele składników. Wzbudzanie jej dzieli się na dwie fazy. Przede wszystkim skupiamy się na wszystkich nieoświeconych istotach z miłością i współczuciem. Miłość jest życzeniem innym bycia szczęśliwymi i posiadania przyczyn szczęśliwości, zaś współczucie jest życzeniem im bycia wolnymi od cierpienia i przyczyn cierpienia. I życzymy tego w równym stopniu każdemu.

Co do cierpienia, którego pozbycia się im życzymy, rozumiemy je na najgłębszym poziomie. Nie tylko cierpienie nieszczęśliwości i bólu. Nie jedynie cierpienie wiążące się ze zwyczajną szczęśliwością, która jest tego rodzaju szczęśliwością, co nigdy nie trwa, nie zadowala i zmienia się w nieszczęśliwość i dyskomfort, jak na przykład kiedy zjemy za dużo ulubionego jedzenia i się pochorujemy. Rodzajem cierpienia, od którego wolności im życzymy – oprócz wolności od tamtych dwu – jest wszechogarniające cierpienie (będące podstawą dla doświadczania owych dwóch pierwszych rodzajów cierpienia), którym z kolei jest niekontrolowanie powtarzające się odradzanie określane jako „samsara”. A to jest odradzanie się raz po raz pod wpływem braku świadomości, przeszkadzających emocji oraz karmicznych uczynków na tym opartych. Następnie, będąc pod wpływem wspomnianych czynników, uzyskujemy tego rodzaju ciało i tego rodzaju umysł, które podlegają cierpieniu nieszczęśliwości oraz zwyczajnej, niezadawalającej szczęśliwości, których istoty doświadczają jako skutku swych karmicznych zachowań. Karmicznym zachowaniem jest zachowanie będące pod wpływem nieuświadamiania sobie przyczyny i skutku oraz nieświadomości rzeczywistości. Życzymy więc innym wolności od tego rodzaju głębszego cierpienia i jego przyczyn. Zaś najgłębszą tego przyczyną jest nieuświadamianie sobie rzeczywistości.

Kiedy czujemy miłość, życzymy owym istotom szczęśliwości. To nie jest ta zwyczajna szczęśliwość, która nigdy nie zadowala, choć jest lepsza niż doświadczanie przez nich bólu i nieszczęśliwości. Lecz na głębszym poziomie życzymy im szczęśliwości wyzwolenia i oświecenia, która jest szczęśliwością biorącą się z wolności od czegoś znanego jako „zaciemnienia umysłu”. Istnieją dwa zbiory zaciemnień. Pierwszym są zaciemnienia spowodowane przez zakłócające emocje – są to te blokujące wyzwolenie. Drugim są zaciemnienia blokujące wszechobejmujący stan buddy, które uniemożliwiają całkowite zrozumienie współzależności wszystkiego oraz przyczyn i skutków, a które musieliby znać, aby móc służyć najlepszą pomocą innym.

Kiedy jesteśmy wolni od tych ograniczeń, od tych dwóch zbiorów zaciemnień (jednego z nich lub obu), ogarnia nas wtedy ogromna radość, bez końca. To nie jest coś takiego jak przyjemność z jedzenia ulubionej potrawy, która, w miarę jedzenia jej coraz więcej, w końcu zmienia się w dyskomfort. To nie jest podobne do tego rodzaju szczęśliwości, zwyczajnej szczęśliwości, ani trochę. I życzymy owym istotom, aby miały przyczyny tego rodzaju niekończącej się szczęśliwości, która tkwi w wyzwoleniu i oświeceniu.

Ta miłość i współczucie wspierają się również na niewzruszonym zrozumieniu i przekonaniu, że każdy może być wolny od cierpienia i uzyskać tę niekończącą się szczęśliwość. Nie jest to więc tylko uprzejme życzenie, o którym wiemy, że nigdy nie może się spełnić. My zaś jesteśmy przekonani o tymi, że to jest możliwe. I bierzemy również odpowiedzialność za zdolność do sprowadzenia owej wolności od cierpienia i osiągnięcia szczęśliwości. Przyjmujemy tę odpowiedzialność i czynimy wyjątkowe postanowienie, że zamierzamy tego dokonać, nawet jeśli mielibyśmy tego dokonać samotnie.

To jest pierwsza faza. Owo współczucie, miłość i wyjątkowe postanowienie, jakie uzyskujemy w tej pierwszej fazie, będzie potem, w pewnym sensie, trwało w tle. A następnie druga faza, która jest tu główną fazą bodhiczitty, gdy zmieniamy przedmiot skupienia i zamiast skupiać się na wszystkich ograniczonych istotach (innymi słowy na każdym, kto jeszcze nie jest buddą), zamiast tego skupiamy się teraz na własnym jednostkowym oświeceniu, które jeszcze nie zaistniało. Wiemy jednak, że ono może zaistnieć, jesteśmy o tym przekonani. Może zaistnieć na podstawie tego, co znane jest jako „natura buddy”. Naturą buddy są te czynniki, które pozwolą nam stać się buddą, wzbudzać rozmaite ciała buddy – czyli, technicznie ujmując, ciało formy, umysł buddy itp.

Zasadniczo odnosi się to do fundamentalnej czystości umysłu, jako że w swej podstawowej, fundamentalnej naturze umysł nie jest splamiony tamtymi ograniczeniami czy zaciemnieniami i owe splamienia są jedynie powierzchowne i mogą zostać usunięte tak, żeby nigdy już nie pojawiły się znowu. Jeśli możemy uaktywnić i pozostać na zawsze na tym najgłębszym poziomie umysłu, który nie jest splamiony – ponieważ poziomy, na których owe splamienia czy ograniczenia albo zamęt występują, są bardziej powierzchownymi, niesubtelnymi poziomami umysłu. A umysł nie jest splamiony niemożliwymi sposobami istnienia. I jeśli możemy to zrozumieć i pozostawać na tym skupieni, wtedy w oparciu o to, co nazywa się „pustością umysłu” oraz w oparciu o rozumienie przez nas owej pustości umysłu, będziemy mogli pozostawać na tym podstawowym, niesplamionym poziomie – na tym poziomie, którego nie plamią tamte ulotne przejawy zamętu.

W oparciu o najsubtelniejszą energię związaną z tym najgłębszym poziomem umysłu oraz w oparciu o sieci pozytywnej siły i głębokiej świadomości, które są zasadniczo pozytywną siłą przenoszoną przez kontinuum owego najgłębszego poziomu, będziemy mogli wtedy z tej najsubtelniejszej energii wzbudzać i jawić się w rozmaitych ciałach formy buddy. Ciała formy buddy, przejawienia buddy – czy niesubtelne, czy subtelne – utworzone są z tej najsubtelniejszej, czystej energii. Można je łączyć z niesubtelnymi żywiołami (ziemi, wody itp.), lecz to nie owe niesubtelne żywioły są danym ciałem formy buddy, lecz połączona z nimi na tej podstawie subtelna energia. No, dobrze, być może, że jest to bardzo skondensowane objaśnienie natury buddy. Przykro mi, jeśli było tu trochę za dużo informacji na jeden raz, lecz to nie jest główny temat naszego omówienia.

W każdym razie skupiamy się na tym aspekcie naszego kontinuum umysłu, aspektach natury buddy: pustości umysłu, podstawowej czystości umysłu, najgłębszej subtelnej energii umysłu, sieciach pozytywnej siły i głębokiej świadomości. I w oparciu o to możemy przypisywać jeszcze niezaistniałe oświecenie, o którym wiemy, że możemy je osiągnąć, tak że będziemy mieli obecnie dziejące się oświecenie, jeśli wzmocnimy i dopełnimy te dwie sieci, sieć pozytywnej siły i głębokiej świadomości. Więc na tym właśnie się skupiamy z bodhiczittą. A jak to czynimy? Czynimy to poprzez przedstawianie sobie owego jeszcze niezaistniałego oświecenia, które jest naszym jednostkowym jeszcze nie mającym miejsca oświeceniem – nie zaś oświeceniem Buddy Siakjamuniego czy jakimś ogólnym, gdzieś w chmurach. Możemy je sobie przedstawiać poprzez wizualizowanie któregoś z Buddów (to byłoby najpowszechniejsze) lub możemy przedstawiać je sobie w osobie własnego nauczyciela duchowego czy nauczyciela linii przekazu, który przedstawia sobą dla nas owo oświecenie lub też możemy po prostu (w metodzie mahamudry czy dzogczen) skupiać się na samej podstawowej czystości umysłu, co dość trudno jest zrobić.

Taki jest zatem punkt skupienia, przedmiot skupienia bodhiczitty, owo jeszcze nie dziejące się oświecenie, i towarzyszą mu dwie intencje. Pierwszą intencją jest to, aby rzeczywiście osiągnąć owo oświecenie, które jeszcze się nie wydarzyło, zaś drugą jest, aby w oparciu o nie przynieść pożytek wszystkim istotom. Tak więc, mówiąc inaczej, wspiera się to na tej miłości i współczuciu, oraz na wyjątkowym postanowieniu, które rozwinęliśmy w pierwszej fazie. I oczywiście na drodze ku osiągnięciu owego oświecenia będziemy starali się pomagać innym na tyle, na ile się da. Zaś śluby bodhisattwy dostarczą nam wskazówek, jak tego dokonywać, jak przynosić pożytek innym na tyle, na ile to możliwe oraz czego unikać, co szkodziłoby naszej zdolności do pomagania innym. I rzeczywiście te śluby są zawsze sformułowane pod kątem tego, czego należy unikać, co byłoby szkodliwe dla rozwijania przez nas bodhiczitty i pomagania innym.

Zatem, aby rozwinąć ten stan umysłu bodhiczitty i złożyć śluby bodhisattwy, musimy oczywiście doprowadzić się do posiadania tego stanu umysłu bodhiczitty. A to, oczywiście, opiera się na długim procesie rozwoju, duchowego rozwoju, wraz z którym rozpoznajemy drogocenność posiadanego ludzkiego odrodzenia, rozpoznajemy, że nie będzie ono trwało zawsze, pojmujemy więc śmierć i nietrwałość. I w pełni ufamy odradzaniu się oraz zdajemy sobie sprawę z tego, że o ile nie podejmiemy jakichś środków zaradczych (to właśnie oznacza słowo „dharma”) dla uniknięcia któregoś z gorszych rodzajów odrodzenia w przyszłości, to wtedy w oparciu o destrukcyjne zachowania odrodzimy się w położeniu, w którym nie będziemy mieć sposobności do dalszego rozwoju duchowego. Rozumiemy więc to wszystko i bierzemy to bardzo poważnie. Aby więc uniknąć gorszego odrodzenia i pomóc sobie w kontynuowaniu postępu na ścieżce duchowej, nadajemy swemu życiu bezpieczny kierunek; zwie się to „schronieniem”. Kierunek ten wskazuje Budda, osiągnięcia Buddy i jego nauki, oraz ci, którzy osiągnęli to, co Budda, przynajmniej w pewnym stopniu: Budda, Dharma, Sangha. Idziemy w tym kierunku, chcąc uniknąć gorszego położenia przy odrodzeniu oraz ufając, że pójście w tym kierunku pomoże nam uniknąć tego i osiągnąć nasze duchowe cele wyzwolenia i oświecenia. Unikanie gorszych rodzajów odradzania się, osiągnięcie wyzwolenia oraz osiągnięcie oświecenia: to są trzy cele tego, co znane jest jako „lam-rim”, czyli stopniowanej ścieżki.

Pierwszą rzeczą konieczną do zrobienia, aby uniknąć pogorszenia się spraw, jest powstrzymywanie się od destrukcyjnych zachowań. A więc dyscyplina etyczna. I robimy to, opierając się na zrozumieniu, że jeśli będziemy postępować w sposób destrukcyjny, spowoduje to nieszczęśliwość i problemy; zaś jeśli powstrzymamy się od destrukcyjnego zachowania, przyniesie to nam co najmniej zwyczajny rodzaj szczęśliwości. I choć ostatecznie chcemy przekroczyć nawet tę zwyczajną szczęśliwość, jest ona niemniej okolicznością bardziej sprzyjającą praktyce duchowej niż ból i nieszczęśliwość.

Następnie myślimy o wszystkich problemach niekontrolowanie powtarzającego się odradzania. Zatem czy doświadczamy okropnej nieszczęśliwości, czy skrajnych sytuacji zwyczajnej szczęśliwości, wszystkie one mają niedostatki. I rozumiemy, jak wszystkie te stany przepełnione ogromnym cierpieniem bólu lub też stany odrodzenia przepełnione zwyczajną szczęśliwością – rozumiemy, jak oba ich rodzaje wzbudzane są przez karmiczne zachowania, które mają za podstawę nieświadomość przyczyny i skutku oraz rzeczywistości, oraz pragnienie zwyczajnej szczęśliwości, a także pragnienie bycia oddzielonym od tego zwyczajnego bólu i nieszczęśliwości, zaś doświadczanie tylko zwyczajnej szczęśliwości. Rozwijamy determinację bycia całkowicie wolnymi od nich. Nazywa się to „wyrzeczeniem się”. Mamy zatem silną determinację, żeby być wolnymi.

Następnie w oparciu o to wszystko, rozwinąwszy już w pewnym stopniu koncentrację, przechodzimy do mahajany. Moglibyśmy wprawdzie już na samym początku wprowadzić z nauk mahajany idee współczucia itd.: chcę nadal mieć cenne ludzkie odrodzenie, żeby móc pomagać innym. Takie współczucie można dodać od samego początku. Jednak nasza praktyka należy do mahajany dopiero wtedy, jeśli jest nakierowana na absolutnie każdego. Zatem nie skupiamy się tylko na sobie i własnych problemach, oraz na własnym wyzwoleniu z nich. Nie skupiamy się tylko na paru innych istotach, które akurat lubimy. Nie skupiamy się nawet tylko na wszystkich, którzy są obecnie istotami ludzkimi, w tym życiu. Jest to całkowicie rozległy stan umysłu skupiający się na każdym, we wszystkich stanach odrodzenia, w całym wszechświecie.

Rozpoznajemy, że każdy posiada niemające początku kontinuum umysłu, niemające początku odrodzenia i każdy w tym czy innym życiu był wszelkiego rodzaju różnymi rodzajami form życia, łącznie z byciem naszymi matkami. I odnosimy się tak samo do każdego, a nie jest tak, że pociągają nas tylko niektórzy, inni odpychają, zaś wobec jeszcze innych jesteśmy obojętni. I przywołujemy dobroć każdego nie tylko z czasu, kiedy był naszą matką, lecz również z czasów, kiedy uprawiał nasze pożywienie, budował nasze drogi czy wytwarzał miód, który jemy. Doceniamy ich dobroć i chcemy w zamian jakoś postępować z dobrocią, i wzbudza to rozgrzewającą serce miłość do każdego, tak że już samo pomyślenie o innych sprawia, że doznajemy ciepła i szczęśliwości oraz odczuwamy, że jakie to byłoby okropne, gdyby przydarzyło się im coś złego. Wzmacnia to zrozumienie równości każdego. Tak jak ja chcę być szczęśliwy i nie chcę być nieszczęśliwy, każdy również odczuwa to samo. Ja jestem tylko jedną osobą, zaś wszyscy są niezliczoną liczbą innych, a więc zamiast myśleć tylko o sobie i pracować nad przezwyciężeniem moich problemów, należę do całej klasy takich istot i praca na rzecz każdego jest właściwa, gdyż należę do wszystkich. Wszyscy też mamy ten sam problem: jednym słowem, samsara. Samsaryczne istnienie. Wtedy, na podstawie tego wszystkiego przejawiamy ową miłość i współczucie oraz wyjątkową determinację i bodhiczittę, które objaśniłem wcześniej.

Najpierw musimy usłyszeć o tym wszystkim, jeśli chodzi o bodhiczittę, abyśmy, usłyszawszy to poprawnie, wiedzieli, o czym mówi bodhiczitta. Nie mylimy po prostu bodhiczitty z miłością i współczuciem, jak to czyni wiele osób. Bodhiczitta to o wiele więcej niż tylko miłość i współczucie. Ona opiera się na miłości i współczuciu, lecz jest czymś o wiele większym, jak to wyjaśniłem. Wtedy pracujemy dalej z bodhiczittą, myśląc o tym, aby zrozumieć, co ona rzeczywiście oznacza. Rozumiemy, jak się na niej skupiać i co jest tym stanem umysłu, który wzbudzamy. Jesteśmy przekonani o tym, że możemy ją osiągnąć. Jesteśmy przekonani o tym, że każdy mógłby stać się oświecony i że moglibyśmy im rzeczywiście pomóc poprzez pokazanie drogi. I uświadamiamy sobie, że nikt nie jest jakimś wszechmogącym bogiem – że mógłbym tylko dotknąć kogoś palcem i ten ktoś byłby oświecony. Mamy więc realistyczne pojęcie o tym, jak ludzie mogą stać się oświeceni. Zasadniczo sami muszą nad sobą pracować. Na tej podstawie, rozumiejąc metody doprowadzania siebie do wzbudzania tego stanu umysłu, możemy wtedy wzbudzać bodhiczittę na tym bardzo początkowym poziomie.

Teraz wiemy już prawidłowo, czym jest ten stan umysłu. Rozumiemy to i jesteśmy przekonani o tym, że możemy go osiągnąć, a wtedy przechodzimy przez te etapy, że każdy był moją matką, każdy był dobry itd. i możemy wzbudzić ten stan bodhiczitty, i jest on szczery. Ale naprawdę trudne jest to, żeby obejmował on każdego, owo życzenie pomocy w równym stopniu każdemu.

To, co uzyskalibyśmy najpierw na tej podstawie, zwie się „aspirującą bodhiczittą”. Jest to życzenie sobie osiągnięcia tego oświecenia, które jeszcze nie zaistniało, aby nieść pożytek innym. I ma to dwie fazy. Najpierw jest faza po prostu życzenia sobie tego, zaś drugą jest coś zwane „stanem zadeklarowania”, kiedy to deklarujemy, że nie zrezygnujemy z tego, dopóki nie osiągniemy oświecenia. Następnie przechodzimy do rozwinięcia czegoś zwanego „zaangażowanym stanem” bodhiczitty, oprócz stanu życzeniowego czy aspirującego i w którym w pełni decydujemy się zaangażować całkowicie w praktyki doprowadzające nas do oświecenia.

To właśnie na tym etapie składamy śluby bodhisattwy. I to nada strukturę naszemu postępowaniu, poprzez złożenie owych ślubów bodhisattwy, ponieważ ślubujemy unikać określonych rzeczy, które ogólnie byłyby niszczące dla rozwijania przez nas bodhiczitty – to byłyby podstawowe śluby bodhisattwy. Drugorzędne śluby bodhisattwy dotyczą unikania rzeczy, które są ściślej szkodliwe dla rozwijania przez nas sześciu dalekosiężnych postaw (albo doskonałości) oraz ogólnie szkodziłyby przynoszeniu pożytku innym. Mówiąc o dalekosiężnych postawach mamy na myśli szczodrość, samodyscyplinę etyczną, cierpliwość, radosną wytrwałość, równowagę umysłową – która jest nie tylko koncentracją, lecz posiadaniem stabilnego stanu umysłu nie zaburzanego przeszkadzającymi emocjami – oraz rozróżniającą świadomość, zazwyczaj dotyczącą rzeczywistości (odróżniamy rzeczywistość od fantazji).

Możemy oczywiście rozwijać i praktykować te dalekosiężne postawy zanim jeszcze rozwiniemy bodhiczittę, lecz prawdziwa praktyka mahajany ma miejsce wtedy, kiedy są one powiązane z bodhiczittą. Tak więc praktykujemy zachowania bodhisattwy w oparciu o owe śluby bodhisattwy, zasadniczo rozwijając coraz więcej z tych sześciu dalekosiężnych postaw. Można spotkać również listę dziesięciu, gdzie dodatkowymi czterema są dalsze podziały dalekosiężnej rozróżniającej świadomości. Nie ma potrzeby podawania tu wszystkich szczegółów. I poprzez to budujemy coraz więcej swoich sieci pozytywnej siły i głębokiej świadomości.

Nadal będąc na tym etapie, wzbudzamy stan bodhiczitty, wypracowując ją – jest to techniczne określenie oznaczające, że robimy to przy pomocy pracy lub wysiłku – i znaczy to, że musimy przechodzić określoną linią rozumowania, aby móc odświeżyć ów stan umysłu bodhiczitty. Musimy więc przechodzić przez etap równości, że każdy był naszą matką itp., i doprowadzać się do tej świadomości. Zaś na koniec, poprzez ogromną ilość zaznajamiania się i pozytywnej siły z pomagania innym, uzyskamy niewymuszone rozwijanie się bodhiczitty, co oznacza, że nie musimy już przechodzić tamtą linią rozumowania, aby wzbudzać bodhiczittę, i ten stan umysłu osiągamy naturalnie, samoczynnie. I nie ma znaczenia, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie. Czy ten stan umysłu bodhiczitty jest rzeczywiście świadomy (innymi słowy, czy jest on w danej chwili głównym przedmiotem skupienia), czy jest strumieniem płynącym głęboko (innymi słowy, nieświadomie), to wszystko jedno w tym znaczeniu, że jest on głównym kierunkiem naszego życia bez względu na to, co się wydarza. Jest tak głęboko zintegrowany. I dopiero na tym właśnie etapie rzeczywiście stajemy się bodhisattwą. Oto, czym jest bodhisattwa – kimś, kto posiada niewymuszoną bodhiczittę. Zatem wszystkie pożytki i pochwały bodhiczitty, które wymienia się na przykład w tekście Śantidewy „Angażowanie się w działania bodhisattwy”, odnoszą się do właśnie tego etapu bodhiczitty, owego niewymuszonego etapu, na którym stajemy się bodhisattwą.

Musimy rozumieć, że niezależnie od tego czy mówimy o wypracowanej, czy o niewymuszonej bodhiczitcie, to nadal jest to konceptualne, ponieważ jedynie budda może niekonceptualnie wiedzieć, czym jest oświecenie. Tak więc dla nas, którzy jeszcze nie jesteśmy buddami, skupianie się na oświeceniu – nawet na jakimś jeszcze niezaistniałym oświeceniu – może mieć miejsce tylko poprzez koncepcję tego, czym ono jest. Kiedy więc Śantidewa mówi, że gdy rozwiniemy bodhiczittę, to czy jesteśmy na jawie, śpimy, czy nawet jesteśmy pijani, nadal buduje to nam ogromną ilość pozytywnej siły, to odnosi się do owego niewymuszonego stanu bodhiczitty.

Kiedy rozwijamy ten niewymuszony stan bodhiczitty, osiągamy wtedy jednocześnie to, co zwie się „ścieżką budowania” albo „ścieżką nagromadzenia”. Jest to pierwszy z pięciu umysłów na ścieżce. Jest to więc poziom umysłu służący jako ścieżka wiodąca do rzeczywistej głównej ścieżki doprowadzającej nas w tym przypadku do oświecenia. Kiedy więc słyszymy o tych pięciu ścieżkach, jest to pięć poziomów umysłu; nie są to drogi, lecz każda jest pewnym poziomem umysłu, który zabiera nas dalej tak jak droga. I możemy czynić to na sposób mahajany, tak że ów strumień rozwoju doprowadzi do naszego oświecenia. I osiągamy początek pierwszego spośród owych pięciu poziomów, kiedy uzyskujemy niewymuszoną bodhiczittę.

Teraz większość z nas jest na poziomach umysłu poprzedzających „ścieżkę budowania”. Nawet jeśli wykonujemy praktyki miłości, współczucia i bodhiczitty, prawdopodobnie opiera się to jedynie na usłyszeniu nauk o bodhiczitcie. I może pojęliśmy to nieco, lecz sądzę, że w większości nie jesteśmy w pełni przekonani na racjonalnym podłożu, że rzeczywiście możemy stać się oświeceni i że każda inna istota bez wyjątku może stać się oświecona. W istocie dość trudno być w pełni o tym przekonanym, ponieważ do tego potrzeba zrozumieć, czym jest oświecenie. A to nie jest łatwe. Mamy więc zaledwie coś zwanego „przypuszczającym zrozumieniem”. Przypuszczamy, że to jest prawda, lecz nie jesteśmy o tym tak bardzo głęboko, głęboko przekonani. I jeśli jesteśmy wobec siebie uczciwi, to zakres naszych myśli w duchu mahajany jest naprawdę dość ograniczony. Naprawdę nie myślę o absolutnie każdej istocie. Nie mogę nawet zacząć w tym miejscu sobie wyobrażać każdej istoty, każdej istoty – owadów – każdej istoty, która jest dowolną formą życia gdziekolwiek we wszechświecie. Pracujemy więc w tym kierunku. Nie powinniśmy udawać „O, jestem wielkim praktykującymi mahajanę”, by już nie wspomnieć o pretendowaniu do bycia bodhisattwami. To niedorzeczne. Lecz jakikolwiek poziom rozwoju zmierzający w kierunku bodhiczitty nie osiągnęliśmy, jest to wspaniałe i korzystne.

Top